Ogłaszam _Blade Runner_ za najlepszy film science fiction wszech czasów. Argumenty? Żadne? Dobrze. Do widzenia. Proszę, przy odchodzeniu nie zapomnijcie o upvotowaniu księgi gości. Poczekajcie! Jest…
Ogłaszam _Blade Runner_ za najlepszy film science fiction wszech czasów. Argumenty? Żadne? Dobrze. Do widzenia. Proszę, przy odchodzeniu nie zapomnijcie o upvotowaniu księgi gości. Poczekajcie! Jest więcej. Na ryzyko szeptania o spiskach i wywołania nieodpowiednich wibracji w waszych spodniach, widzicie, ta mieszanka Ridleya K. Dicka dzieje się właśnie teraz. Podczas gdy wszyscy jesteśmy hipnotyzowani nieskończenie głupimi wynalazkami z internetu, ciągle patrząc i przeciągając rzeczy na naszych smartfonach, retweetując selfie nieskończenie odbijających się selfie; rozmnażają się z prędkością światła, każdy aspekt ludzkości jest replikowany, doskonalony, zmechanizowany, zoptymalizowany, ulepszany, wzmocniony, zrobotyzowany, zgooglowany, skwantowany, zDNA-owany i obserwowany przez NSA i wkrótce połączą się i zastąpią nas, a Harrison Ford, choć wygląda sprawie dla swoich lat, będzie za stary, aby to zatrzymać! I ironia ze wszystkich ironii polega na tym, że my, jako nieodpowiedzialnie aroganccy, przepełnieni i narcystyczni opiekunowie i konsumenci oraz kolosalni defekatorzy tego zniszczonego, pchełkowatego planety, jesteśmy całkowicie i fundamentalnie odpowiedzialni. Nie, ironią wszystkich ironii jest to, że świat wylącznie rządzony samoregulującymi technokratycznymi cyborgami z zetabajtami sztucznej inteligencji będzie ogromną poprawą. Androidy ratują planetę! AHHH, uciekajcie o życie! Blade Runner to zarówno wygasła opowieść ostrzegawcza, jak i wschodząca utopijna fantazja. Och, już to wiedzieliście? Bardzo dobrze. Kontynuujcie. Cieszcie się swoimi samochodami z autopilotem i wirtualnymi wycieczkami po przyrodzie.