Z tyloma miliardami planet w galaktyce do wyboru, walczące rasy Cybertronu „Autoboty” (dobrzy) i „Deceptikony” (źli) zstępują na Ziemię w poszukiwaniu zaginionej kostki. Ten „allspark” - wylądował na…
Z tyloma miliardami planet w galaktyce do wyboru, walczące rasy Cybertronu „Autoboty” (dobrzy) i „Deceptikony” (źli) zstępują na Ziemię w poszukiwaniu zaginionej kostki. Ten „allspark” - wylądował na naszej planecie eony temu i przez wiele lat nieświadomie znajdował się pod opieką zawsze kompetentnych sił zbrojnych USA i ich operatorów „Sekcji 7” - obecnie pod wodzą „Simmonsa” (John Turturro). Teraz okazuje się, że istnieje wskazówka dotycząca lokalizacji tego gadżetu - i ta znajduje się na okularach dziadka „Sama” (Shia LaBeouf), tylko on o tym nie wie. Dobrodzieje postanawiają go ochraniać, dostarczając mu jednego ze swoich, ostateczne auto kabrio „Bumblebee”, ale to tak naprawdę nie kończy się jako jego ochroniarz i wkrótce biedny stary „Sam” i jego pani „Mikaela” (zaskakująco drewniana Megan Fox) wplątują się w film pełen akcji Meccano. Gwiazda jest przyjemna dla oka i ma odrobinę charyzmy, ale poza tym jest to szokująco pochodna seria powtarzających się scen walki między robotami, między którymi jest prawie niemożliwe rozróżnienie. Ich wokale wydają się wszystkie mówić do mikrofonu przez stary par skarpetek i gdy toczy się dalej, stopniowo zacząłem naprawdę nie obchodzić, czy czerwony robot pokona czarnego - wiesz tylko, że to początek nigdy nie kończącej się franczyzy z tylko dwoma celami. 1 - ponowne rozpoczęcie słabnącej kariery Josha Duhamela i 2 - sprzedaż zabawek, tysiące i tysiące zabawek. Marketing często stał za niektórymi z najbardziej udanych filmowych spin-offów, ale jakoś to jest nieco bardziej cyniczne niż reszta. Fabuła jest słaba, a charakteryzacje, jakie są, są tak płytkie jak ślad kopyta. Mnóstwo efektów pirotechnicznych, ale przy prawie 2½ godziny jest to długa podróż. Może gdybym miał tylko dwanaście lat, ale...