Przypuszczam, że możesz nazwać przystojnego "Yuddy'ego" (Leslie Cheung) trochę łobuzem. Ma ładny wygląd i urok, i pływa przez życie myśląc tylko o sobie. Jego idealne istnienie dochodzi do nagłego…
Przypuszczam, że możesz nazwać przystojnego "Yuddy'ego" (Leslie Cheung) trochę łobuzem. Ma ładny wygląd i urok, i pływa przez życie myśląc tylko o sobie. Jego idealne istnienie dochodzi do nagłego zatrzymania, gdy jego alkoholowa kurtyzana matka "Rebecca" (Rebecca Pan) w pijanym upojeniu ujawnia mu, że w rzeczywistości wcale nie jest jego matką. Dywan został teraz wyciągnięty spod jego pewnych siebie stóp i teraz wyrusza na dość autodestrukcyjną podróż, aby dowiedzieć się, kim jest prawdziwa kobieta. Po początkowym związku z „Su Li-zhen" (Maggie Cheung) znajduje się z tancerką „Mimi" (Carina Lau), ale nie bliżej swego ostatecznego celu. Dopiero gdy „Rebecca" postanawia wyruszyć ze swoim najnowszym kochankiem na nowe życie, wysyła „Yuddy'ego" na Filipiny, gdzie jest jego odpowiedź. Tymczasem „Su Li-zhen" ponownie znajduje się sama, po tym jak jej chłopak postanawia opuścić swoją pracę policjanta i zostać marynarzem. Czy jest w ogóle możliwe, że ci dwoje się pogodzą? Teraz, w tym filmie jest zdecydowanie coś epizodycznego - nawet telenowela. Nielubiany i szczerze samolubny bohater szukający swojej własnej prawdy z własnych powodów, ale żeby być sprawiedliwym wobec reżysera i scenarzystów, udaje im się podnieść go ponad poziom tabloidów i stopniowo rozwijać postacie w stworzenia, z którymi możemy, do pewnego stopnia, utożsamiać się. Fasady są wszędzie, prawda i uczciwość i zaufanie są blisko, ale w cieniu - a wykorzystanie ciemnych, deszczowych scenariuszy Hongkongu zapewnia obfitą ilość miejsc do ukrycia - i z których można je odkryć. To nie jest mój ulubiony film Wong Kar-wai'a - jest trochę przewidywalny - ale mimo wszystko, zmieścił w nim wiele w dziewięćdziesięciu minutach i obsada dobrze sobie radzi - zwłaszcza Maggie Cheung - i naprawdę się nim cieszyłem.