Tylko dlatego, że nosisz te sierżanta paski, nie oznacza to, że nie umrzesz. Tigerland był nazwą obozu szkoleniowego Armii Stanów Zjednoczonych w Fort Polk, Luizjana. Oznaczany jako drugie najgorsze…
Tylko dlatego, że nosisz te sierżanta paski, nie oznacza to, że nie umrzesz. Tigerland był nazwą obozu szkoleniowego Armii Stanów Zjednoczonych w Fort Polk, Luizjana. Oznaczany jako drugie najgorsze miejsce na Ziemi, był rekonstrukcją wietnamskiej dżungli i służył do przygotowania amerykańskich żołnierzy do piekielnej strefy, w której wkrótce mieli walczyć. W reżyserii Joela Schumachera, Tigerland gwiazdami Colin Farrell jako Prywatny Roland Bozz, niechętny rekrut do wysiłku wojennego, który irytuje swoich przełożonych mając bystry talent do wykorzystywania luk w przepisach. Jednakże, jest oczywiste, że Bozz ma cechy przywódcze, ale czy oficerowie mogą go przekonać, że urodził się aby prowadzić? W chwili premiery Tigerlandu, film wojenny o Wietnamie wydawał się już wyczerpany. Ogłoszenie, że Joel Schumacher zamierza zagłębić się w konflikt dla swojego następnego filmu spotkało się z mniej niż entuzjastycznymi odpowiedziami. Był to przecież reżyser, który niedawno zmienił raz mroczną i oglądaną serię Batmana w komediową kampową jazdę. Dzwony alarmowe zaczęły jeszcze bardziej dzwonić, kiedy okazało się, że będzie to krótka nisko budżetowa produkcja trwająca 28 dni, z obsadą nieznanych twarzy i nakręcona na ziarnistym 16 milimetrowym filmie. Jednak dwie rzeczy zostały zapomniane przez wielu jego krytyków. Jednym z nich było to, że Schumacher pokazał się zdolnym w prowadzeniu młodego dynamicznego składu do wysokich poziomów oglądalności (Zagubieni chłopcy), a dwa, że zrobił film Upadek wczesnych lat 90., więc trudne i ciemniejsze materiały nie były dla niego niczym niemożliwym. Tigerland to świetny film, nie ma w nim żadnego konfliktu do obserwacji poza interakcjami między Bozzem, jego koleżankami a przełożonymi. To bardziej dramat o obozie szkoleniowym niż film o starciach militarnych. Ale efekt jest podobny, kiedy nasza grupa młodych mężczyzn przygotowuje się do losu, który nie ma korzystnych szans; ich powody bycia tam w pierwszej kolejności zawierają różne stopnie brawury lub niedowierzania. Do czego, pomimo jego początkowego zdumienia, Bozz jednocześnie staje się nadzieją dla wielu i postacią do pogardy. Wynikiem tego jest to, że Tigerland jest znakomicie zrealizowanym filmem, napędzany doskonałą grą aktorską i cichutko zaskakujący i otaczający smutkiem. Schumacher nie jest jedynym powodem, dla którego film działa tak dobrze, miał solidną pomoc. Scenariusz Rossa Klavana i Michaela McGruthera przewyższa kiczowate postacie, które istnieją w każdym filmie obozu szkoleniowego wojskowego. Pomagany ogromnie przez Klavana czerpiącego ze swoich prawdziwych doświadczeń w armii, Tigerland nie pędzi ku swojemu kulminacyjnemu punktowi (kulminacja, która jest stonowana i poruszająca), bierze swoje czas, formują się postaci i z wtedy nieznanym Farrellem w niesamowicie czarującej formie, jest to tak angażujące, jak film o Wietnamie potrafi być. To pomimo ponurego wyglądu dzieła, gdy kinematografia Matthew Libatique'a odkrywa żywe kolory i używa mrocznych szarości i zieleni, aby umieścić widza dokładnie tam z nimi na obozie szkoleniowym. Wygląd, atmosfera i historia wszystko ładnie się łączą, sprawiając, że Tigerland pasuje być wymieniony w jednym zdaniu z tymi popularnymi filmami o Wietnamie z poprzednich dekad. 8/10