Kidnap Thriller 101. Sarkastyczne spoilery w recenzji. Od razu powiedzmy, że Gone to nie jest bardzo zły film, ma wymagane elementy tajemnicy, Amanda Seyfried jest angażującą główną postacią jako…
Kidnap Thriller 101. Sarkastyczne spoilery w recenzji. Od razu powiedzmy, że Gone to nie jest bardzo zły film, ma wymagane elementy tajemnicy, Amanda Seyfried jest angażującą główną postacią jako kiedyś porwane dziewczę, kinematografia (Michael Grady) jest wysokiej jakości i są tu nawet niektóre porządne momenty dreszczu. Niestety film istnieje jedynie jako przypadek niewyrazistego scenariusza. Gone został napisany przez Allison Burnett, który pisze to jak jakieś zadanie domowe zadane przez znudzonego wykładowcę na zajęciach z nauki filmu. Wszystko w nim jest rutyną, którą widzieliście milion razy już wcześniej w tego typu ofertach gatunkowych. Grupa postaci wchodzi na scenę na chwilę pod przykrywką fałszywych tropów, podczas gdy nasza zuchwała bohaterka samotnie przewyższa całą policję w Portlandzie, unikając schwytania w każdym momencie. Wszyscy oprócz postaci Seyfried są tylko na marginesie, gdzie tacy aktorzy jak Wes Bentley i Jennifer Carpenter stoją i czekają, że scenariusz da im coś wartościowego do zrobienia. W rzeczywistości postać Carpenter jest tylko przygotowaniem do późniejszego rozwoju fabuły, tylko żebyśmy ostatecznie jej nie widzieli więcej, co jest po prostu bizarne z perspektywy retrospekcji. Potem przychodzi "wielkie" zakończenie i seryjny morderca/porywacz pojawia się i otrzymuje tyle samo "żadnego" czasu co wszyscy inni. Tutaj nie ma nic oryginalnego, niestety. Sprawdza się wystarczająco jako wypełniacz czasu, ale gdy słabe zakończenie zagra swoją kartę, możesz odejść z pytaniem do siebie, dlaczego filmy takie jak ten ciągle dostają zielone światło od studiów, kiedy nie mają już nic więcej do zaoferowania poza umieszczeniem kolejnego tytułu na życiorysie początkującego aktora? 5/10