Grupa dwudziestolatków wynajęła sobie "dosłownie" rezydencję (żałuję, że pisarze nie wiedzą, co to słowo oznacza i nie używają go właściwie!) i na zewnątrz przy niej piją kilka piw przy ogniskach,…
Grupa dwudziestolatków wynajęła sobie "dosłownie" rezydencję (żałuję, że pisarze nie wiedzą, co to słowo oznacza i nie używają go właściwie!) i na zewnątrz przy niej piją kilka piw przy ogniskach, wystawiając nas na ich nudne problemy związane z relacjami. Nie trzeba mówić, że grupa to związany z polityką zbiór, który zaznacza praktycznie każde pole i szczerze wszyscy są dosyć zasłużeni na to, co ich spotka. Wskazówka jest w tytule. Podczas eksploracji domu i szukania uzupełnienia zapasów alkoholu odkrywają zamknięte pomieszczenie pełne wszystkiego okultystycznego, w tym unikalny zestaw kart tarota. Dość głupio, ale typowo pogardliwie, żądają, aby „Haley” (Harriet Slater) odczytała ich losy. Następna rzecz, nagle padają jak muchy - wszystkie w sposób, który stopniowo uświadamia im, że jest podobny do rezultatów wróżby tarota. Kiedy gwałtownie się zmniejszają, uświadamiają sobie, że będą potrzebować pomocy, dlatego za sprawą Google'a znajdują kobietę (Olwen Fouéré), która informuje ich o ponurej historii ich toksycznych kart tarota i mówi im, że zniszczenie kart może być ich jedyną drogą do zbawienia. Sprawa polega na tym, czy przetrwają wystarczająco długo, aby wrócić do domu? Tutaj w ogóle nie ma nic oryginalnego, przepraszam. Widzieliśmy to już wiele razy, a nieciekawa dynamika między postaciami jest jeszcze bardziej przewidywalna niż zakończenie. Trzeba jednak przyznać, że efekty wizualne przy świecach są czasem dość skuteczne, ale aktorstwo jest dość kiepskie, a cała prezentacja jakby braterska sprawiła, że zerknąłem na zegar po pół godzinie. Szkoda. Cała astrologia i mitologia wokół tarota mogłyby zaoferować nam bogate źródło do wykorzystania, ale tutaj dostajemy raczej leniwe i schematyczne przedsięwzięcie lekkiego horroru, które naprawdę jest pozbawione wyobraźni. Dosłownie.