Szybki X zaskakująco wciągnął mnie z powrotem do sagi, na którą praktycznie już się poddałem. Jason Momoa jest zdecydowanie MVP całego filmu, zamieniając łatwo zapomnialnego złoczyńcę w naprawdę…
Szybki X zaskakująco wciągnął mnie z powrotem do sagi, na którą praktycznie już się poddałem. Jason Momoa jest zdecydowanie MVP całego filmu, zamieniając łatwo zapomnialnego złoczyńcę w naprawdę zabawną eksplozję uroku i rozrywki. Obsada nadal utrzymuje tę zazdrościwą chemię, chociaż Daniela Melchior i Portugalia zasłużyli na więcej czasu ekranowego. Biorąc pod uwagę poprzednie części, energetyczna akcja okazuje się być całkiem tolerowalna, jeśli chodzi o oczekiwane nielogiczne szaleństwo franczyzy - co ucieszy widzów mniej cierpliwych dla absurdów. Pomimo nadmiernego użycia fałszywych tła i skrajnie pobudzonego montażu poziomy rozrywki mieszczą się dobrze w akceptowalnym spektrum. To wyraźnie pierwszy film w finałowej trylogii. Interpretujcie to ostatnie zdanie jak chcecie.