Tarzan prędko przemierza oczarowującą dżunglę, kończąc erę renesansu Disneya dzikim entuzjazmem. Dwa światy, jedna rodzina. Niewinny mały chłopiec, około czterech lat, został eskortowany po raz…
Tarzan prędko przemierza oczarowującą dżunglę, kończąc erę renesansu Disneya dzikim entuzjazmem. Dwa światy, jedna rodzina. Niewinny mały chłopiec, około czterech lat, został eskortowany po raz pierwszy do kompleksu kinowego. Uprzejmie prosił o wiadro słodkiego popcornu z polistyrenu i wszedł do słabo oświetlonej sali kinowej, szukając odpowiedniego miejsca, które maksymalizowałoby jego doświadczenie z filmu. Trailery ruszyły, tłumiąc wewnętrzne podekscytowanie z pełnometrażowego filmu, który dopiero miał się rozpocząć. A potem to się stało. Logo Disneya pojawiło się. Był czas. Rodzina przetrwująca katastrofę statku, kolonizująca niezbadaną dżunglę, podczas gdy emfatyczny głos Phila Collinsa napędzał narrację. Lampart niszczący małego goryla, a następnie brutalnie zabijający angielską parę, pozostawiając tylko ich płaczące niemowlę. Jego smutne echa rozbrzmiewały w dżungli, aż samiczka goryla go adoptowała. Adoptując ludzkie dziecko. Tarzan. Czteroletni chłopiec, naiwny wobec okrucieństwa natury, był zafascynowany kolorową animacją. Mnóstwo emocji. To czyste Disneyowskie czary. To był początek nowo odkrytej miłości do kina. Uwielbienie, którego już nigdy nie potrafił odrzucić. Tak, to czteroletnie dziecko, to byłem ja.