Zawsze czuję się trochę zaniepokojony, gdy usiądę w kinie na film trwający 3 godziny - obawiam się, że ostatnia szklanka wina była może o jedną za dużo - ale ten po prostu szybko minął. Jest to…
Zawsze czuję się trochę zaniepokojony, gdy usiądę w kinie na film trwający 3 godziny - obawiam się, że ostatnia szklanka wina była może o jedną za dużo - ale ten po prostu szybko minął. Jest to kompendium czterech różnych japońskich "wierszy", które zajmują się praktycznie każdą emocją w ludzkiej palecie - miłością, nienawiścią, chciwością, radością, strachem, zazdrością, zdradą... Każda historia ma centralny motyw, który, być może nie jest zbyt wyszukany dla kogoś z dość dobrze wyważonym moralnym kompasem własnym, przynosi pouczającą lekcję o tym, co jest przyzwoite, a co jest wadliwe w ludzkiej naturze, nawet u najlepszych z nas. "W filiżance herbaty" - to niezwykle intrygująca historia, a moim osobistym ulubieńcem jest "Hoichi" - ślepy ksiądz, który potrafi śpiewać tak piękne piosenki, ale za tak przerażającą cenę. Scenografia jest znakomita, choć sceny walki - zwłaszcza na wodzie - być może trochę za bardzo ograniczone do studia, aby były naprawdę skuteczne. Kolory i dźwięki testują każdy zakres twoich zmysłów; ekstaza i rozpacz, błogość i wściekłość i pozostawiają cię, na końcu, czując się tak wyczerpanym i spełnionym, jednocześnie, jakby żaden film nie mógł nadziei wzbudzić... To naprawdę wspaniała kolejka górska przeżyć!