Jeśli ktoś kiedykolwiek chciałby podważyć niezaprzeczalne umiejętności operatora kamery Rogera Deakinse, wystarczy obejrzeć ten pięknie wykonany opowieść o młodości 14. Dalajlamy. Nakręcony w…
Jeśli ktoś kiedykolwiek chciałby podważyć niezaprzeczalne umiejętności operatora kamery Rogera Deakinse, wystarczy obejrzeć ten pięknie wykonany opowieść o młodości 14. Dalajlamy. Nakręcony w marokańskich górach Atlas, z oczywistych powodów, Martin Scorsese dostarcza nam okazałej, kolorowej i zastanawiającej rozważań na temat tego, jak ten młody człowiek został wybrany, po czteroletnim poszukiwaniu, aby zostać czczonym duchowym liderem pokojowego narodu rolników i mnichów, ukrytych głęboko w Himalajach. Chłopiec miał zaledwie dwa lata, ale już był strach między tymi ludźmi, dla których czas w dużej mierze się zatrzymał, że ich sąsiad ma zamiary na ich ojczyznę. W miarę jak chłopiec dorasta do młodości, te zagrożenia stają się bardziej praktyczne, a na końcu człowiek nie ma innego wyboru, jak wyruszyć na niebezpieczną podróż do bezpieczeństwa w Indiach. Aktorzy są idealni w swoich rolach - trzy inkarnacje głównej postaci płynnie łączą się ze sobą, gdy musi nauczyć się stąpać bardzo cienką linią i osiągnąć poziom politycznej zręczności niezbędny do radzenia sobie z zdezorientowanym, ale bezlitosnym Mao (Robert Lin). Philip Glass również dobrze punktuje - wielkie i intymne orkiestracje doskonale uzupełniają pięknie kolorowe kostiumy i wzrastającą temperaturę polityczną. To trwa swoje, ale jest to subtelnie podana hipoteza. Sugeruje więcej niż narzuca historię, co sprawia, że film staje się bardziej kompletnym dziełem do cieszenia się. Oczywiście ma przesłanie, całkiem sporo z tego wynika, ale są one dla nas, byśmy mogli się rozwijać sami - Scorsese nie mówi nam, co myśleć. Zaprasza nas. Deakins był nominowany do Oscara za to, i aby w pełni to docenić, spróbuj zobaczyć to na dużym ekranie. W każdym razie warto obejrzeć i oferuje mnóstwo materiału do przemyśleń.