W dobrych starych czasach mój duży brat - OGROMNY fan "filmów o karate" - zabierał mnie (co drugi weekend) do legendarnego kina State and Lake, abyśmy mogli zobaczyć tak zwane "low budget" filmy o…
W dobrych starych czasach mój duży brat - OGROMNY fan "filmów o karate" - zabierał mnie (co drugi weekend) do legendarnego kina State and Lake, abyśmy mogli zobaczyć tak zwane "low budget" filmy o sztukach walki, na które wielu w społeczeństwie marszczyło nos, ale które mimo to błyszczały w miejskich społecznościach Ameryki. A to było właśnie wtedy, kiedy siedziałem na środkowym rzędzie w kultowym State and Lake (w tym konkretnym dniu premiery filmu), że po raz pierwszy poznałem człowieka, który ostatecznie zajął miejsce w moim sercu na zawsze: wielkiego mistrza Jeet Kun Do, samego Bruce'a Lee. Tak, to był Enter the Dragon, arcydzieło sztuk walki i członek Narodowego Rejestru Filmowego (w którym przystojny Lee gra główną rolę), które sprawiło, że moje emocje rozwinęły się z miłością. Bezwstydnie, kocham Bruce'a Lee...z pasją.