Jądro może nie zdobyć nagród za naukową dokładność, a na pewno sam pomysł zaprasza do wszelkiego rodzaju przewracania oczami, ale to, co faktycznie dostarcza, to to, czego szybko tracimy w…
Jądro może nie zdobyć nagród za naukową dokładność, a na pewno sam pomysł zaprasza do wszelkiego rodzaju przewracania oczami, ale to, co faktycznie dostarcza, to to, czego szybko tracimy w dzisiejszym krajobrazie kinowym: oryginalna opowieść, która nie próbuje stawać się wirusowa ani nie wpasować się w formę franczyzy. To pochodzi z tego przełomowego okresu 2000-2010, zanim wszystko stało się o metrykach i gonitwie za trendami. To było wtedy, gdy filmy wciąż odważyły się być dziwaczne, wadliwe, ambitne i przede wszystkim ludzkie. Ma wszystkie cechy tego okresu, gdy studia wciąż finansowały oryginalne scenariusze, nawet jeśli były ryzykowne. Tak, zapłacił cenę w kasie, ale twierdziłbym, że zestarzał się lepiej niż wiele tzw. „hitów” z tej epoki.