Muszę przyznać, że na początku - choć jest to politycznie niepoprawne to powiedzieć - myślałem, że połączenie Bruce'a Willisa jako niezależnego agenta FBI i Miko Hughesa („Simon”) jako chłopca…
Muszę przyznać, że na początku - choć jest to politycznie niepoprawne to powiedzieć - myślałem, że połączenie Bruce'a Willisa jako niezależnego agenta FBI i Miko Hughesa („Simon”) jako chłopca geniusza z bardzo głośnym i irytującym autyzmem będzie trudnym filmem do obejrzenia. Na szczęście, początkowa charakteryzacja postaci uspokaja się, a nieco absurdalny wątek szybko przejmuje kontrolę. Rząd USA organizuje konkurs, aby sprawdzić, czy ktoś może odszyfrować jego rzekomo nie do złamania kod „Mercury”, a młody pan Hughes jest naprawdę przekonujący jako młody chłopiec, który potrafi go złamać tylko patrząc na rzecz. Gdy dzwoni, aby odebrać swoją nagrodę, zaczyna się piekło, a wkrótce on i Willis unikają NSA i FBI, gdy próbują dotrzeć do dna tego dość nierealnego, ale rozrywkowego spisku. Ten film przypomina dlaczego Willis stał się gwiazdą w pierwszej kolejności; nigdy nie był najlepszym aktorem na dużym ekranie, ale ma mnóstwo charyzmy i tutaj używa jej w pełni. On i jego podopieczny świetnie się łączą - biorąc pod uwagę, że młodzieniec ma bardzo niewiele sensownych dialogów; i jest na tyle pełen akcji, aby upłynęły dwie godziny w satysfakcjonujący sposób. Nigdy nie jestem pewien, dlaczego Alec Baldwin jest obsadzony w ogóle - jest naprawdę drewnianym aktorem, chociaż tutaj jest wystawiony na próbę przez równie sztywnego Chi McBride'a jako przyjaciela FBI Willisa. To nie jest tak złe, jak niektórzy ludzie się wydają...