Żyjemy i umieramy z czasem. I nie wolno nam popełnić grzechu utraty czasu. Odlot na kolejne ważne zadanie, kurier FedEx Chuck Noland zostawia swoją dziewczynę Kelly Frears (Helen Hunt) tuż przed…
Żyjemy i umieramy z czasem. I nie wolno nam popełnić grzechu utraty czasu. Odlot na kolejne ważne zadanie, kurier FedEx Chuck Noland zostawia swoją dziewczynę Kelly Frears (Helen Hunt) tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Katastrofa następuje podczas lotu i samolot rozbija się w oceanie. Noland udaje mu się uwolnić z tonącego samolotu i wylądować na niezamieszkanym wyspie. Bez podstawowych nowoczesnych wygód i walcząc z samotnością codziennie, Noland musi żyć w nadziei, że kiedyś zostanie uratowany, zanim straci zmysły lub wolę życia. Tom Hanks (Noland) ponownie współpracuje z reżyserem Robertem Zemeckisem po ich ogromnym sukcesie na filmie Forrest Gump z 1994 roku. Chociaż Cast Away nie zdobył żadnej nagrody (zwykły krzyk, że jest to przynęta na Oscary, go poprzedzał), można twierdzić, że jest to najlepsza rola Hanksa. Niewielu aktorów w nowoczesnej erze potrafiłoby przetransportować film tak, jak to robi Hanks. Zaczarowując i wciągając nas w swoją samotność, Hanks, przy minimalnej dialogu (jego jedynym towarzyszem jest siatkówka, która wylądowała z kilkoma innymi paczkami FedEx), doskonale radzi sobie z aktorstwem twarzy i ciała. Zemeckis, któremu należy się uznanie za środkową część i przerażające rozbicie samolotu, które je poprzedza, naraża Hanksa Nolanda na męczarnie. Wygoda wspomnianych paczek, które wylądują na brzegu, pomijając, Noland jest poturbowany, posiniaczony i z wyzwaniami zębowymi, klišé o Robinsonie Crusoe oczywiście istnieją, ale Zemeckis i szczery Hanks stawiają nas tam na wyspie, z pochwałą dla doskonałej pracy działu dźwiękowego, dodam. Niestety Cast Away jest zakończony niezbyt wielką pracą. Wprowadzenia postaci na początku są nierozpoznawalne, ale ledwie wystarczające do ustawienia fabuły, ale zakończenie brakuje emocjonalnego uderzenia i przeczy temu, co zostało zbudowane. Rzeczy nie są ułatwione brakiem chemii między Huntem a Hanksem, ale to z kolei nie pomaga pisanie od Williama Broylesa Jr., ponieważ teraz to naprawdę tylko Noland, o którym nam zależy. Trochę gburowate jest narzekanie zbyt wiele, ponieważ Zemeckis trzymał nas na wyspie z Chuckiem, nie było żadnych odcięć do rodzin w żałobie ani daremnych prób ratunkowych. Z tym było naprawdę świetne jednoosobowe show, chociaż to w końcu sprawia, że zakończenie jest trochę rozczarowujące. 7,5/10