Moim zdaniem zasługuję na pochwałę za przebrnięcie przez tę serię, która sprawia, że filmy „Zmierzch” wyglądają jak laureaci Pulitzera. Kontynuujemy śledzenie bardzo nieinteresujących intryg…
Moim zdaniem zasługuję na pochwałę za przebrnięcie przez tę serię, która sprawia, że filmy „Zmierzch” wyglądają jak laureaci Pulitzera. Kontynuujemy śledzenie bardzo nieinteresujących intryg miłosnych ponurego „Hardina” (Hero Fiennes Tiffin), który po utracie miłości „Tessy” (Josephine Langford) spędził jedną noc z „Nathalie” (Mimi Keane), która skończyła w internecie. Nie trzeba dodawać, że nie była z tego zadowolona, więc teraz, jakiś czas później, udaje się do Portugalii, aby naprawić sprawę (i żeby ekipa mogła dostać trochę słońca). Oczywiście to, czego naprawdę chce, to ponowne połączenie się z „Tessą”, ale czy potrafi wystarczająco dorosnąć, aby zdać sobie sprawę z błędów swoich dróg i pogodzić się z nią? No ja naprawdę nie mógłbym być bardziej obojętny. Początkowo uważałem, że Tiffin ma trochę uroku, ale teraz ta część została dobrze i naprawdę wyczerpana i nie ma ani tego uroku, ani żadnej charyzmy, którą mógłby przynieść do roli, która naprawdę składa się z dość odrażającej i samowystarczalnej postaci. Jest wiele rodzinnych nieporozumień, problem z alkoholem (prawdopodobnie także dla nas, widzów) i zakończenie było raczej westchnieniem ulgi dla wszystkich zainteresowanych. Wiem, nie jestem grupą docelową - ale na to wydano pieniądze - i to są pieniądze, które mogłyby być lepiej wydane na - cóż, praktycznie na cokolwiek. Postacie są słabe i chociaż całkiem ładnie sfilmowane w atrakcyjnych lokalizacjach, teraz to po prostu dobrze położone do łóżka. Proszę, nie dajmy sobie specjalnego świątecznego wydania.