Są chwile, gdy ta dramat skutecznie ilustruje klaustrofobiczną naturę życia na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, obsadzonej wspólnie przez amerykańskich i rosyjskich naukowców. Przybycie „Fostera” …
Są chwile, gdy ta dramat skutecznie ilustruje klaustrofobiczną naturę życia na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, obsadzonej wspólnie przez amerykańskich i rosyjskich naukowców. Przybycie „Fostera” (Ariana DeBose) zwiększa liczbę do trzech z każdego narodu, ale bardzo szybko okazuje się, że na Ziemi dzieje się coś niedobrego. Co wygląda na erupcje wulkaniczne, dzieje się wszędzie, a potem następuje całkowita cisza radiowa. No, prawie całkowita. Amerykanie dostają rozkaz, który muszą przyjąć, że otrzymali go również ich odpowiednicy. Co teraz następuje, to naprawdę przeciętny thriller sci-fi, który próbuje zbyt bardzo wywołać napięcie z niewłaściwej obsady i poważnego nadmiaru scenariusza. DeBose robi wystarczająco, przypuszczam, ale Chris Messina jest swoim zwykłym drewnianym ja (nawet jeśli jest scena, która tylko sprawia, że myślę o słynnej linii od Briana Blessed). Efekty wizualne są wystarczające, ale charakteryzacje są płytkie, a wiarygodność całego scenariusza jest wątpliwa. W zasadzie dwie walczące plemiona współistniejące w tym samym kosmicznym igloo. Zakończenie naprawdę nie ma wiele sensu, ale przypuszczam, że naprawdę zmusza nas do przetestowania względnych zalet ludzkiej natury i przyzwoitości wobec wymagań lojalności narodowej - zwłaszcza gdy korzyści z obu są niejednoznaczne. Nie jest to straszne, ale widziałem lepsze odcinki „Kosmosu 1999”.