Asteroid City to pustynne miasteczko na południowo-zachodzie USA. Rok 1955. Jego najbardziej znaną atrakcją jest olbrzymi krater po meteorycie i pobliskie obserwatorium astronomiczne. Wojsko i astronomowie zapraszają w ten weekend pięcioro dzieci z nagrodami naukowymi, aby zaprezentowały swoje wynalazki. Na wzgórzach w pobliżu widać chmury grzybów po testach atomowych. To, co zaczyna się jako uroczystość z okazji osiągnięć uczniów, otrzymuje nieoczekiwanego gościa: kosmitę. Asteroid City jest zamykane, wojsko wymyśla fałszywą operację maskującą, ale przedwcześnie dojrzali geniusze mają plan, który przypomina młodzież z klasyków Spielberga, jak przekazać światu wiadomość z zewnątrz.
Dla fanów Wesa Andersona Asteroid City nie zawodzi, oferuje dokładnie to, czego się po nim oczekiwało. Dla widzów, którzy nie doceniają stylu tego reżysera, nie sądzę, że ten film was przekona.…
Dla fanów Wesa Andersona Asteroid City nie zawodzi, oferuje dokładnie to, czego się po nim oczekiwało. Dla widzów, którzy nie doceniają stylu tego reżysera, nie sądzę, że ten film was przekona. Osobiście uważam, że nie jest nawet blisko poziomu Grandhotelu Budapest, ale jest znaczną poprawą w porównaniu z The French Dispatch.
Brent Marchant
24. 06. 2023
20%
Scenarzysta i reżyser Wes Anderson zgubił się, a ten film to udowadnia. Rozumiem, że osobisty styl filmowania autora jest nabywczym smakiem i, na jego cześć, na przestrzeni lat stworzył kilka…
Scenarzysta i reżyser Wes Anderson zgubił się, a ten film to udowadnia. Rozumiem, że osobisty styl filmowania autora jest nabywczym smakiem i, na jego cześć, na przestrzeni lat stworzył kilka świetnych obrazów. Ale ten do nich nie należy. Raczej przeciwnie. Jest to prawdopodobnie jego najgorszy, błądzący, zagadkowy, niezorientowany kawałek, który jest tak poplątany, że będziesz potrzebować pomocy ekipy poszukiwawczej, aby się z niego wydostać (jeśli w ogóle ci na końcu tego zbyt długiego bałaganu zależy). Reżyser wydaje się być tak zafascynowany własną ekscentrycznością, że wydaje się, że nie ma to znaczenia, czy widzowie są na tej samej stronie, co on. Należy przyznać, że ta propozycja ponownie uchwyciła wyjątkowy styl Andersona z oszałamiającym designem produkcji i piękną kinematografią. Ale to wszystko, co ma na swoje korzyści, i to jest niefortunne, biorąc pod uwagę fenomenalną obsadę, którą ma do dyspozycji. Co więcej, pomimo jego biegłości w tworzeniu doskonałego stylu wizualnego, zapomniał o połączeniu go z istotnym (albo nawet interesującym) treścią. Jego niezrozumiałość i włączenie elementów, które są tam tylko dla własnej kapryśności, poważnie podkopują jakąkolwiek próbę uczynienia z tego zrozumiałej pracy. W skrócie, „Miasto asteroidów” to kolejne duże rozczarowanie w tym, co okazuje się być okropnie ponurym letnim sezonem filmowym. Prawdopodobnie spodoba się tylko zagorzałym fanom reżysera (i być może nawet nie wielu z nich tym razem). Jeśli wahasz się nad tym, rozważ następujące dwa istotne sygnały ostrzegawcze: (1) kiedy nikt w kinie nie śmieje się z tego, co zostało określone jako komedia, to mówi wiele o nim (jak się stało podczas seansu, na którym byłem); oraz (2) gdy zastanawiasz się, jak agresywnie i wszechobecnie dystrybutorzy promują ten film w reklamach w telewizji i internecie, jest oczywiste, że bardzo się starają sprzedać tandetny, poniżający towar. To ogromne marnotrawstwo czasu i pieniędzy; nie marnuj swoich.
Chris Sawin
26. 06. 2023
50%
Mimo że film ma swoją sprawiedliwą dawkę momentów, które zdecydowanie rozśmieszą, _Miasto Asteroidów_ bezczelnie kręci się wokół swoich ekscentryczności i nieprzepraszającego zachowania bez…
Mimo że film ma swoją sprawiedliwą dawkę momentów, które zdecydowanie rozśmieszą, _Miasto Asteroidów_ bezczelnie kręci się wokół swoich ekscentryczności i nieprzepraszającego zachowania bez prawdziwej głębi czy rozwoju postaci. Zbieranie wyjątkowego talentu przyciąga, ale _Miasto Asteroidów_ nie dostarcza historii, która byłaby naprawdę warta opowiedzenia.
CinemaSerf
21. 07. 2023
60%
Wes Anderson zdecydowanie zebrał tu potężną obsadę, ale obawiam się, że cała sprawa bardziej polegała na stylu niż na treści. Wszystko dzieje się w małym miasteczku w Nevadzie, gdzie eony temu spadł…
Wes Anderson zdecydowanie zebrał tu potężną obsadę, ale obawiam się, że cała sprawa bardziej polegała na stylu niż na treści. Wszystko dzieje się w małym miasteczku w Nevadzie, gdzie eony temu spadł meteoryt. Co roku miasto nagradza młodych, którzy osiągnęli coś wyjątkowego w dziedzinie nauki, więc oni - i ich rodziny - zbierają się na uroczystości wręczenia nagród pod przewodnictwem „Gen. Gibsona” (Jeffrey Wright). Rodzina „Steenbeck” jest znacząca, z ojcem i uznawanym fotografem „Augie” (Jason Schwartzman) oraz jego niezgrabnym synem „Woodrowem” (Jake Ryan), którzy cierpią na awarię swojego samochodu, co wymaga przyjazdu dziadka chłopca „Stanleya” (Tom Hanks), który przyjeżdża swoim Cadillakiem, by śledzić to spotkanie tajemniczych postaci, które mieszkają w małych chatkach w miejscu, które bardzo przypominało jedną z wsi demonstracyjnych zbudowanych w pobliżu miejsc testów nuklearnych. „Augie” zwraca uwagę na glamurową aktorkę sąsiadki „Midge” (Scarlett Johansson), a jego syn na jej córkę „Dinah” (Grace Edwards) i podczas gdy te romanse rozwijają się w najdziwaczniejszy sposób, poznajemy inne osobliwe postacie, które zamieszkują to miejsce - pozostawiając mnie, niestety, z obojętnym uczuciem kogo to obchodzi. Fotografia jest intensywna, intymna, wręcz inwazyjna i zawiera więcej niż swoją część szybkich przeskoków i kadrów panoramicznych, a dialog nie jest bez pewnego pikanterii - ale nie mogłem oprzeć się opuszczeniu kina po drugim seansie tego nie takiego arcydzieła kina zastanawiając się, czy to wszystko nie było po prostu przypadkiem nowego stroju cesarza. Nie chodziło o to, że czułem, że coś przegapiłem, ale czułem, że nie było nic do przegapienia. Historia - o ile w ogóle istniała - mogła być ledwie incydentalna wobec tej kapryśnej produkcji filmowej, która z pewnością wygląda świetnie, ale których suma części nie dodała się do zbyt wiele całości. Z przyjemnością przyznaję, że surrealistyczne filmy nie są moją mocną stroną, ale dla mnie to nie miało znaczenia warte wspomnienia, a tym bardziej chwalenia. Przepraszam - niegodne uwagi.