Strachy nie są stworzeniami nawyku. Były agent CIA zostaje sparowany z młodym agentem FBI, aby, miejmy nadzieję, rozwiązał sprawę seryjnego mordercy, którego styl zabijania wskazuje na sowieckiego…
Strachy nie są stworzeniami nawyku. Były agent CIA zostaje sparowany z młodym agentem FBI, aby, miejmy nadzieję, rozwiązał sprawę seryjnego mordercy, którego styl zabijania wskazuje na sowieckiego agenta, którego od dawna uważano za martwego. Wśród dziur w fabule i absurdalnych rozwiązań jest tu więcej niż kompetentny thriller polityczny z okresu zimnej wojny, który próbuje się wydostać. Niestety, debiutujący reżyser i współautor Michael Brandt myśli, że jest Johnem le Carré i w swoich próbach bycia sprytnym i podstępnym w ostatniej trzeciej części filmu, wychodzi tylko na amatora, który obraża swoją publiczność. Na początku film jest na pewnych nogach. Ok! jest konwencjonalny w formule, ale intryga jest tam, Richard Gere i Topher Grace w głównych rolach przykuwają naszą uwagę, a zwrot zdarzeń w trzydziestym minucie trzyma nas mocno w opowieści. Niestety, nigdy nie przeradza się w najwyższej klasy triller, na który twórcy wyraźnie celowali. Kiedy narracja staje się zagmatwana, Brandt jest zmuszony polegać na kilku żywiołowych sekwencjach, aby ratować sytuację; pojawia się machizm przesłuchań i kilka pościgów samochodowych, ale to nigdy nie wystarcza, aby uratować sytuację. Zwłaszcza gdy Martin Sheen wraca do gry, zdajesz sobie sprawę, że zapomniałeś, że był w filmie w ogóle! To praktycznie mówi wszystko. 4/10