Bardzo ciężko było mi się zainteresować tą dość przewidywalną historią, nawet jeśli Dennis Hopper zalicza jedno ze swoich najlepszych wysiłków aktorskich. Historia skupia się na trenerze koszykówki…
Bardzo ciężko było mi się zainteresować tą dość przewidywalną historią, nawet jeśli Dennis Hopper zalicza jedno ze swoich najlepszych wysiłków aktorskich. Historia skupia się na trenerze koszykówki „Dale” (Gene Hackman), który przejmuje drużynę trzeciej kategorii w Indianie. Ich duch drużyny jest praktycznie nieistniejący, ale duchy są pod dostatkiem w gardle entuzjastycznego „Shootera” (Hopper), którego syn gra w drużynie i który nie jest najgorszym taktykiem - ale nigdy nie jest na tyle trzeźwy, żeby konsekwentnie osiągać wiele. Z drużyną, która nie mogłaby pokonać jajka i z zastępcą, który ledwo stoi, teraz wyruszamy na dość standardową historię z lat 50. w Stanach Zjednoczonych, gdzie możliwości były rzadkie, a sport mógł zapewnić wyjście dla wielu. Hackman jest w porządku, ale niezbyt wiele, gdy odkrywamy bagaż i demony jego postaci; Barbara Hershey próbuje się narzucić, ale jej „Myra” ma mało do zagryzienia i choć nominowany do Oscara czy nie, po prostu nie przekonał mnie skomplikowany score Jerry'ego Goldsmitha, który był w połowie Vangelis, a w połowie AOR. Nawet jeśli nie znasz rzeczywistej historii, na której to się opiera, jest to łatwa zgadka, a ta bardzo procedura dramy pozbawia ją wielu zagrożeń, nawet gdy odbywa się symulowana akcja meczu. To motywacyjny film o dobrym uczuciu i powinien być pokazywany, aby dzieci nauczyły się, że zwycięstwo jest ważne, ale nie tak bardzo jak aspekty budowania zespołu w sporcie, które działają tylko wtedy, gdy wszyscy grający mogą polegać na wszystkich pozostałych. Da się to obejrzeć, ale to nic specjalnego.