„Hannah” (Mia Farrow) jest pozornie szczęśliwsza spośród trzech córek dawnej aktorki, która ma słabość do butelki i oszukuje siebie myśląc, że wciąż przyciąga chłopców! Dla rodziny to szczęście, że…
„Hannah” (Mia Farrow) jest pozornie szczęśliwsza spośród trzech córek dawnej aktorki, która ma słabość do butelki i oszukuje siebie myśląc, że wciąż przyciąga chłopców! Dla rodziny to szczęście, że jest tam dla swoich sióstr „Holly” (Dianne Wiest) i „Lee” (Barbara Hershey), które same mają swoje problemy. Cała sytuacja teraz rozgrywa się jak radiofoniczne przedstawienie najwyższej jakości z emocjonalnymi postaciami grającymi na całego, gdy neurozy kwitną, stereotypy walczą o pierwszeństwo, a biedny Michael Caine znajduje swoją postać „Elliot” - żonaty z „Hannah” - nieustannie drapiącą się po głowie, gdy nie uchyla się. Siostra „Holly” jest trochę nieobliczalna. Niedoczynna aktorka, która myśli, że lepiej byłoby zajmować się cateringiem. Tylko, żeby sprawy się jeszcze bardziej pogorszyły, ona łączy się z „Mickeyem” (Woody Allen). Teraz mamy tu owocową petardę, jakiej jeszcze nie widziałeś. Kiedyś był żonaty z „Hannah”, ale teraz żyje dzień po dniu przekonany, że każdy będzie jego ostatni! Ponadto, jego (żydowska) wiara od dawna poszła w zapomnienie, więc co się z nim stanie potem? Tymczasem „Lee” czeka, aby być odkrytą. Pusta karta kobiety, która nie ma pojęcia, czego chce; kogo chce, ani dokąd zmierza i na kogo „Elliot” rozwija silne uczucie. Z wszystkimi składnikami jakiegoś intelektualnego slapsticku i naprawdę imponującą obsadą, to udaje się pozostać po właściwej stronie krępującego, gdy rozwija się w interesujący i często dość dowcipny maelstrom, który graniczy, czasami, z farsą, ale nigdy nie skręca w tę stronę. Caine jest dobrym aktorem komediowym, a jego lakoniczny styl dobrze działa, gdy jego związki są poddawane reflektorowi, który prowadzi nas do pytania, który, jeśli w ogóle, z tych ludzi mógłby być znośny! Oczywiście, istnieją pewne rozpoznawalne wątki, które przebiegają przez wszystkie dzieła Allena, i są one tutaj także obecne - ale zebranie obsady, która potrafi bez wysiłku i naturalnie dostarczyć tak, jak to film pozwala, pozwala temu filmowi wyróżniać się bardziej niż niektóre z jego innych dzieł. To również dobrze się trzyma. Historia i jej postacie nie straciły nic ze swojej siły przez ostatnie czterdzieści lat, co stanowi pozytywny dowód, że pozwolenie na oddychanie historii może zdziałać cuda z dobrą obsadą. Teraz muszę iść i obejrzeć „Szczęki: Zemstę”, która trzymała Caina z dala od Oscarów.