Owen i Claire żyją w odległej dziczy ze swoją córką Maisie, którą są zdesperowani ochotni chronić. Okazuje się, że jest ona cudownym poczęciem z dynastii Lockwood, która współzałożyła oryginalny park…
Owen i Claire żyją w odległej dziczy ze swoją córką Maisie, którą są zdesperowani ochotni chronić. Okazuje się, że jest ona cudownym poczęciem z dynastii Lockwood, która współzałożyła oryginalny park z Hammondem i jest na celowniku korporacyjnego megalomaniaka Dodgsona, którego firma opracowuje super-inżynierowane szarańcze, by pożerać wielkie połacie upraw w USA, które nie są uprawiane z ich własnej marki nasion. Sattler jest przekonana o tym podstępnym planie, ale musi porównać DNA jednego z jego laboratorium z tym, które zdobyli w dziczy, aby to udowodnić. Jej plan obejmuje pomoc starego przyjaciela Granta i z pomocą swojego intelektualnego wroga Malcolma otrzymują zaproszenie do schronienia firmy w włoskich Dolomitach. Tymczasem młoda dziewczyna zostaje porwana z zimowego domu, podobnie jak dziecko velociraptora Blue, więc Pratt i Howard muszą je namierzyć, co prowadzi ich do szybko ustawionych, ale mało oryginalnych, przygód, gdzie spotykają pilota Kaylę. Pomaga im to, co przypomina mi aspekty filmów Mumia z Brendanem Fraserem, zanim trafią także w włoskie góry. Czy będą mogli połączyć siły i udaremnić przebiegły plan? Problem z tym filmem polega na tym, że jest zbyt wiele postaci i zbyt wiele słabo skonstruowanych wątków fabularnych. Jest zbyt roztargniony, a przypadkowość w ostatniej godzinie zbyt dużo wpływa na to, w jaki sposób narracja łączy się i rozwija. Efekty dinozaurów wciąż są niesamowite, ale dziwnym trafem czułem, że są mniej skuteczne niż w poprzednich odsłonach - po prostu brakuje scen, w których by się pojawiały, a gdy to robią, są po prostu niewykorzystane. Pratt zawsze jest dla mnie dobrą wartością, ale tutaj wygląda nie na swoim miejscu i prawie w ogóle się nie pojawia; Scott po prostu nie pasuje jako nikczemny łotr (choć czy jego postać mogłaby być tym samym gościem, który próbował kupić okazy w pierwszym filmie?) a Sam Neill zbyt wiele polega na swoich zdezorientowanych wyrazach twarzy - w rzeczywistości jego najlepsza praca w tym filmie jest praktycznie cała zawarta w zwiastunach. Wygląda świetnie na dużym ekranie, czasami zawiera kilka taktów z genialnej ścieżki dźwiękowej Johna Williamsa z 1993 roku, ale głównie jest to dość przeciętne zakończenie wielkiej serii z zakończeniem, które jest pośpieszone i całkowicie przewidywalne.