Zdumiewające jest, jak płynne mogą być ludzkie interpretacje "woli Boga"! "Viridiana" (Silvia Pinal) jest młodą zakonnicą, która przed złożeniem swoich ostatnich zobowiązań wobec swojego zakonu,…
Zdumiewające jest, jak płynne mogą być ludzkie interpretacje "woli Boga"! "Viridiana" (Silvia Pinal) jest młodą zakonnicą, która przed złożeniem swoich ostatnich zobowiązań wobec swojego zakonu, zostaje poproszona przez swoją siostrę przełożoną, aby odwiedziła swego dobroczyńcę wuja "Jaimego" (Fernando Rey). Nie jest przygotowana na świat zewnętrzny ani na wpływ, jaki jej piękno będzie miało na mężczyzn wokół niej. Trzeba przyznać, że namiętności są pobudzone i po tragedii, która jej nie do końca rozczarowuje, zdaje sobie sprawę, że życie poświęcone Panu nie może być realizowane w murach klasztoru. Zamiast tego zakłada schronisko dla głodujących i bezdomnych w swojej wiosce. Niestety, nie uwzględniła przyjścia "Jorge" (Francisco Rabal) - przystojnego i charyzmatycznego syna swojego wuja. Wkrótce musi zmierzyć się z trudnym konfliktem, który wystawi na próbę każdy element jej wiary i ludzkości. Na pierwszy rzut oka to tylko kolejna romantyczna melodramat, ale jest tu również humor, a Luis Buñuel bardzo starannie buduje otoczenie, w którym możemy zobaczyć, jak tytułowa postać rozwija się z nieśmiałej i introspektywnej kobiety na osobę o wiele bardziej świadomą bogactwa życia - na dobre i złe. To także dość wzruszająca ocena roli religii w życiu prowincji, a dodatkowo dostarcza nam obrazów ostrego kontrastu między bogatymi a biednymi. Rey pojawia się oszczędnie, ale skutecznie, a chemia między Pinal i Rabalem jest wyraźna, ale nie oczywista - ci aktorzy dodają nieco dodatkowego wymiaru do rozwoju historii. W 2024 roku jest to stosunkowo łagodne, ale w 1961 roku musiało być dość prowokacyjne i nadal warto obejrzeć.