Biorąc pod uwagę ogromny sukces dwóch pierwszych części, przypuszczam, że trylogia musiała się wydarzyć - ale teraz żart i charakteryzacje były naprawdę bardzo cienkie. "Drebin" (Leslie Nielsen) jest…
Biorąc pod uwagę ogromny sukces dwóch pierwszych części, przypuszczam, że trylogia musiała się wydarzyć - ale teraz żart i charakteryzacje były naprawdę bardzo cienkie. "Drebin" (Leslie Nielsen) jest teraz szczęśliwie (?) na emeryturze i żyje ze swoją długo cierpiącą żoną "Jane" (Priscilla Presley), gdy zostaje namierzony przez swoich dawniejszych kolegów "Eda" (George Kennedy) i "Nordberga" (OJ Simpson), aby pomóc im w ich najniebezpieczniejszej dotąd sprawie. Nie, królowa nie przygotowuje się do kolejnej wizyty państwowej - to "Rocco" (Fred Ward) i wygląda na to, że chce uratować Chrisa Rocka przed przyszłym zawstydzeniem, wysadzając ceremonię wręczenia Oscarów. Co teraz następuje, to już rutynowa sekwencja sytuacji z patelni na ogień, prosto z filmu Laurel & Hardy. Niestety, ten humor jest już trochę przestarzały i chociaż pojawienie się Anny Nicole Smith musiało dać każdej początkującej aktorce z Tallahassee do Timbuktu poczucie nadziei, że jeśli ona może to osiągnąć, one też mogą - reszta tego wszystkiego trochę spłaszcza! Jest to wystarczająco dobrze zrealizowane, riposty są szybko dostarczane i niektóre z nich wciąż wywołują uśmiech. W głównej mierze jednak to są 80 minut, które prawie wyglądają jak ujęcia odrzutów z pierwszych dwóch filmów z cienko skonstruowaną fabułą jako szablonem, który to wszystko trzyma razem. Da się to oglądać, ale po prostu nie dorównuje poprzednim wersjom.