Niezapadające w pamięć kontynuacja. Biorąc pod uwagę, że <em>'The NeverEnding Story II: The Next Chapter'</em> został wydany sześć lat po oryginale, nie ma tu żadnych powtórzeń obsady poza Thomasem…
Niezapadające w pamięć kontynuacja. Biorąc pod uwagę, że <em>'The NeverEnding Story II: The Next Chapter'</em> został wydany sześć lat po oryginale, nie ma tu żadnych powtórzeń obsady poza Thomasem Hillem i brakuje wcześniejszego reżysera Wolfganga Petersena, nie jest zaskoczeniem, że film ten odstaje od wielkiego obrazu z 1984 roku. Efekty dla postaci takich jak Falkor nie różnią się zbytnio od poprzedniego filmu, chociaż z brakiem aktora głosowego Alana Oppenheimera postać ta w ogóle nie wyróżnia się - wspomniałem w mojej recenzji pierwszej części, że uważałem Oppenheimera za główny powód jej sukcesu, jego brak tutaj tylko to potwierdza. Donald Arthur nie radzi sobie tak dobrze. Co do obsady, występ Jonathana Brandisa jest właściwie wystarczająco solidny - ale to, co sprawia, że rzeczy idą w dół, to jego dialog, który wydaje się bardzo nienaturalny. Kenny Morrison jako Atreyu jest prawdopodobnie jedynym aktorem, którego występ jest na podobnym poziomie co jego odpowiednik z poprzedniego filmu. Z tym wszystkim nie mogę tego uznać za dobre. Powiem, że nigdy nie czekałem z utęsknieniem na napisy końcowe, po prostu nie byłem też aż tak zainwestowany. Standardowy film z oceną 6/10, dla mnie.