Teraz jest kilka dość głupich dziur w fabule, ale przede wszystkim jest to naprawdę silna więzienna dramat zagrana dobrze przez Luisa Tosara i Alberta Ammanna. Ten drugi mężczyzna ("Juan") jest na…
Teraz jest kilka dość głupich dziur w fabule, ale przede wszystkim jest to naprawdę silna więzienna dramat zagrana dobrze przez Luisa Tosara i Alberta Ammanna. Ten drugi mężczyzna ("Juan") jest na wizycie orientacyjnej w więzieniu o wysokim stopniu zabezpieczenia, gdzie niedługo ma zacząć pracować, gdy wybucha pełna skala buntu. Prowadzi go "Malamadre" (Tosar) i to tylko z przypadku - miał wcześniej wypadek i dochodził do siebie w celi 211 - nie zostaje wzięty jako zakładnik jak dwaj jego przyszli koledzy. Jest dość szybkim myślicielem i dzięki temu, że jest nieco zakrwawiony, udaje mu się przekonać swojego nowego szefa, że jest po prostu kolejnym nowym więźniem. Nie ma wątpliwości, że jednak - stąpa po bardzo cienkiej linii, ponieważ nie każdy mu wierzy, a gdy negocjacje zaczynają się na poważnie, wie, że będzie coraz trudniej pomóc rozładować tę sytuację i pozostać w jednym kawałku. Tymczasem władze robią dość nieudany bałagan na zewnątrz - a ta dość chaotyczna operacja prowadzi do tragedii, która sprawia, że "Juan" całkowicie przemyśla swoje lojalności! Co jest tutaj naprawdę skuteczne, to dialog i dość intensywny styl fotografii. Jest to przemocne i gniewne, tak - ale ci więźniowie również są ofiarami. Ich protesty przeciwko brutalnemu reżimowi samotności dawno już nie trafiają na głuchy ucho, więc ta akcja jest dosłownie ich ostatnią deską ratunku - zapytaj poprzedniego mieszkańca celi 211! Tosar imponuje jako nieco bardziej wyrafinowany bandyta i gdy ci dwaj mężczyźni pracują razem, zaczyna się więź - w pewnym sensie - która ostatecznie może być jedyną rzeczą, która utrzyma któregokolwiek z nich przy życiu.