Pierrot ucieka od swojego nudnego społeczeństwa i podróżuje z Paryża nad Morze Śródziemne z Marianną, dziewczyną ściganą przez płatnych zabójców z Algierii. Prowadzą nietypowe życie, zawsze w ucieczce.
To jest jedno z tych całkowicie satysfakcjonujących przeżyć filmowych, które wydają się wykorzystywać każdą możliwość medium filmowego
To jest jedno z tych całkowicie satysfakcjonujących przeżyć filmowych, które wydają się wykorzystywać każdą możliwość medium filmowego
CinemaSerf
24. 01. 2023
60%
Pamiętasz stare czasy z winylem, gdy kładłeś igłę i delikatnie przesuwałeś po płycie? Cóż, mimo że ten film oglądałem wielokrotnie, to samo robi ta igła. Po prostu tego nie rozumiem. Akcja skupia się…
Pamiętasz stare czasy z winylem, gdy kładłeś igłę i delikatnie przesuwałeś po płycie? Cóż, mimo że ten film oglądałem wielokrotnie, to samo robi ta igła. Po prostu tego nie rozumiem. Akcja skupia się wokół małżeństwa i niedawno zwolnionego dyrektora wykonawczego telewizji "Ferdinanda" (Jean Paul Belmondo) i jego nieprzewidywalnej byłej niani "Marianne" (Anna Karina), podróżujących po Francji, starając się żyć bohemyjskim życiem, podczas gdy ona unika algierskich gangsterów, dla których przemycała broń. Już na początku wiemy, że ci dwoje mają wspólną przeszłość - on ciągle ją nazywa "Pierrot" - co ją dosyć irytuje, ale mimo to muszą pozostać razem, gdy ich przygody stają się coraz bardziej niebezpieczne, a ich osobowości stają się coraz bardziej wyraźne. Rozumiem to wszystko, to jest film drogi - kolorowy, czasami rozrywkowy - z pewnym, choć nie dominującym, rodzajem chemii między tymi dwoma przystojnymi gwiazdami. Scenariusze są jednak trochę powtarzalne, a zbyt wiele znaczenia filmu wydaje się być związane z poprzednim związkiem (poza ekranem) między Kariną a Jeanem Lucem Godardem. Być może jest to oparte na ich własnym życiu, ale co to ma wspólnego z tym, co teraz widzimy na ekranie? Tak, to dobrze sfotografowany i płynący opowieść, ale zbyt wiele znaczenia linii fabularnej i charakteryzacji jest zarezerwowane dla tych "wiedzących", więc zaczęłam to coraz bardziej postrzegać jako dość niewybitną, półkomediową eskapadę. Jest to wysoko oceniane, więc prawdopodobnie jestem po prostu nie w takiej tonacji - ale dla mnie to naprawdę nic, o czym chciałbym pisać do domu.