Kiedy Simon Foster, brytyjski minister, publicznie komentuje bezsens prowadzonej wojny, zostaje zaatakowany przez Malcolma Tuckera, premiera dążącego do eskalacji konfliktu. Simon zostaje wysłany do Waszyngtonu, gdzie spotyka Karen Clark, pracownicę Departamentu Stanu i generała Millera, którzy podzielają jego poglądy. Razem szukają członków sekretnego komitetu wojennego, przewodniczącego przez kolegę Karen, Lintona Barwicka, jednego z jastrzębi amerykańskiej polityki.
Jego polityczna satyra jest pełna energii i czasem tryskająca iskrzącym dialogiem. Głód władzy, niekompetencja, brak szacunku dla innych i zdrada są tu na wyciągnięcie ręki. Film nie miał problemu…
Jego polityczna satyra jest pełna energii i czasem tryskająca iskrzącym dialogiem. Głód władzy, niekompetencja, brak szacunku dla innych i zdrada są tu na wyciągnięcie ręki. Film nie miał problemu zatrzymać mojego zainteresowania, choć czasami tracił mój szacunek. Postacie wydawały mi się dość dwuwymiarowe, jakby z tektury, i trochę mnie zaskoczyło, że były dokładnie takie same na końcu. Może rozwój postaci nie jest potrzebny w komedii, ale trochę więcej głębi byłoby świetne.
CinemaSerf
17. 04. 2024
60%
Peter Capaldi wydaje się być w swoim żywiole jako wulgarny polityczny doradca "Tucker" w tym spojrzeniu na to, czy to ogon pociąga za politycznym psem. Ma to na brytyjskiego ministra ds.…
Peter Capaldi wydaje się być w swoim żywiole jako wulgarny polityczny doradca "Tucker" w tym spojrzeniu na to, czy to ogon pociąga za politycznym psem. Ma to na brytyjskiego ministra ds. międzynarodowego rozwoju "Foster" (Tom Hollander), który podczas wywiadu radiowego znajduje nieoczekiwany cytat, który pociąga go do debaty po obu stronach Atlantyku na temat potencjalnego scenariusza wojennego. "Tucker" sądzi, że może poprzez silę natury i nadmierne angielskie wulgaryzmy narzucić swoje zdanie, ale amerykańska strona jest nieco bardziej subtelna - "Gen. Miller" (James Gandolfini) i zastępca sekretarza stanu ds. krajów rozpoczynających się na literę C - "Karen Clark" (Mimi Kennedy) biorą "Fostera" za dobrą monetę i następuje teraz szybka gra manipulacji, dwulicowości i ambitnych stażystów. Czasami to dość potężnie miesza scenariusze edycji "Yes, Minister" ze szlachetnością pisania z "West Wing", ale dla większości znalazłem to wszystko trochę zbyt powtarzające się i wulgarny. Myślę, że "Judy" (Gina McKee) byłaby całkowicie usprawiedliwiona atakując "Tuckera" z rdzewiejącym zszywaczem i po piętnastu minutach zacząłem się zastanawiać, dlaczego tego nie zrobiła. To jego niepohamowana nieprzyjemność pozbawia rzeczy nawet najmniejszego poczucia realizmu. Wspomniany serial telewizyjny działał, ponieważ korzenie ich humoru opierały się na czymś prawdopodobnym, humor był nieco bardziej wyrafinowany, a postacie nie takie prostackie. Hollander radzi sobie jednak dobrze, minister mysz, który wypełnia krzesło małą ideologią w żaden sposób, podobnie jak Chris Addison jako analityk "Toby", który naprawdę opanował sztukę stawania na proverbialnym płocie z wdziękiem. Dla mnie jednak, przepraszam - to brakuje jakiejkolwiek formy klasy z szybkim tempem, ale zdecydowanie zbyt nachalną i nieprzekonującą postacią główną. Zostało to zrobione w czasie, gdy rola szefa sztabu brytyjskiego premiera była trochę pod lupą, więc jest to łatwy cel dla Ianucciego do rzucania kamieniami - po prostu lubię swoją komedię trochę bardziej przemyślaną i trochę mniej placek z bitą śmietaną.