Wilkowie w stadzie polują na bestię-owcę. Pierwszą rzeczą, o której pomyślałem, było 'Ratujcie zieloną planetę', ale to był kryminalny-thriller, nie fantasy-sci-fi. Twardzi faceci w skórzanych…
Wilkowie w stadzie polują na bestię-owcę. Pierwszą rzeczą, o której pomyślałem, było 'Ratujcie zieloną planetę', ale to był kryminalny-thriller, nie fantasy-sci-fi. Twardzi faceci w skórzanych kurtkach, pistolety w jednej ręce i cygara w drugiej, to właśnie sobie wyobrażałem, gdy to preferował Tarantino. Ten film był jednak nieco mniej agresywny, nie tak przemocowy. Scenariusz był często zakłócony, gdy zaczynał skupiać się na nerwowej stronie. Czasem sprawia, że mówisz 'ledwo przegapił', czasem z zawiedzeniem. Nikt mi jednak nie powiedział, że to czarna komedia, przyjąłem to zaskoczeniem i trochę się tym cieszyłem. Była to poważna tematyka, ale nie prezentacja. Trzyma wszystko lekko, zwłaszcza ukrywa ciemną stronę prawdy dla końcowego zwrotu. Dla nas, widzów, przewidywanie jest dwutorowe, albo 'to zrobił', albo 'nie zrobił' jak zajmowanie stanowiska. Długość filmu była dobra z umiarkowanym tempem. Postacie nie mają miejsca na rozwinięcie się z odpowiednimi wprowadzeniami, nawet nie ma miejsca na otwierające wydarzenie, na którym opiera się cały film. Od samego początku scenarzysta chciał zachować to na finałową rewelację. To nie jest mądre, to jest strach przed zostawianiem wskazówek.