Gdybym kiedykolwiek miał okazję być muchą na ścianie podczas rozmowy, musiałaby to być rozmowa z Charlesem Dickensem i Davidem Leanem. Jak ten drugi potrafił tak biegłe wizualizować i dramatyzować…
Gdybym kiedykolwiek miał okazję być muchą na ścianie podczas rozmowy, musiałaby to być rozmowa z Charlesem Dickensem i Davidem Leanem. Jak ten drugi potrafił tak biegłe wizualizować i dramatyzować starannie wyprofilowane postacie pierwszego, jest zadziwiające. W tej, być może mniej znanej historii - „Pip” (Tony Wager) spotyka zbiega w strasznym cmentarzu, gdy idzie pielęgnować grób swojej zmarłej matki... Pomimo strachu pomaga karmić starca i uwalnia go z kajdan. W miarę jak starzeje się, jest wezwany przez lokalną, bogatą, starszą pannę „Miss Havisham” (wspaniale wytworna Martita Hunt), która chce, aby zaprzyjaźnił się z naprawdę nieprzyjemną, zepsutą „Estellą” (Jean Simmons). Po kilku latach „Pip” (teraz John Mills) zostaje uratowany ze swojego wiejskiego życia przez adwokata, zawsze wujkowskiego, mądrego, Francisa L. Sullivana, który doradza mu, że ma otrzymać dochód i spadek od nieznanego dobroczyńcy, co zmieni jego życie - co rzeczywiście robi! Wkrótce on i nowy współlokator „Mr. Pocket” (Alec Guinness) osiedlają się w swoim nowym życiu obfitości. Dickens miał taki wspaniale aliteratywny sposób z postaciami - „Pip”, „Pocket”, „Jaggers”, „Pumblechook” & „Magwitch” - pozwalają one na o wiele większe pole do popisu dla twojej wyobraźni w definiowaniu postaci, ich cech i wad, a Lean potrafił wykorzystać światło, cień, subtelny ścieżkę dźwiękową od Waltera Goehra i naprawdę wspaniałe wysiłki całego zespołu na ekranie, aby nas naprawdę wciągnąć w fabułę, gdy „Pip” zbliża się do odkrycia, skąd pochodzi jego dostatek i oczywiście, jak jego relacja z teraz dorosłą „Estellą” (Valerie Hobson) może się rozwijać/zakończyć/zawalić. Dickens nie był człowiekiem łatwo poddającym się sentymentalizmowi w swoich opowieściach, za co jestem mu niezmiernie wdzięczny - a wiesz, no, że dobre czasy nigdy nie trwają zbyt długo...!