Mission Impossible, film, trochę to skopiowało, co nie? Aż do sceny budki telefonicznej. Oczywiście zakończenie było inne. Tak czy inaczej, ten film pierwszy raz obejrzałem na AMC w deszczowy dzień z…
Mission Impossible, film, trochę to skopiowało, co nie? Aż do sceny budki telefonicznej. Oczywiście zakończenie było inne. Tak czy inaczej, ten film pierwszy raz obejrzałem na AMC w deszczowy dzień z moją mamą w latach 90. Jedno z tych dni, gdy przeskakujesz kanały i nie ma nic ciekawego, patrzysz przez okno i nie możesz wyjść na zewnątrz, a potem... "To ci się spodoba." I 13-letnie ja pomyślało, że to najfajniejsza i najbardziej paranoidalna rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem. A teraz 40-letnie ja uważam, że to najfajniejsza i najbardziej paranoidalna rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem. Paranoja to naprawdę jedyny sposób, aby to opisać. I paranoja jest podwójna z postacią Redforda, który jest szpiegiem, ale nie typu Jamesa Bonda. Jest raczej codziennym szpiegiem na niskim poziomie, nie typem szpiega, który strzela i zabija. Nie jest pewny, co robi, nigdy wcześniej nie był w tej sytuacji i możesz poczuć jego stres od początku do końca. A dla tych z was, którzy czytali książkę (również dobra), to spowodowało oddziały zarówno w KGB, jak i później w CIA, które były po prostu oparte na pracy Redforda wymyślonej przez autora. Dosłownie nie istniało to wcześniej przed filmem. To naprawdę idealny film szpiegowski. Wszystko, co przyszło przed nim i wszystko, co po nim, wydaje się jak pusta skorupa w tym gatunku.