O rany, ale to jest ciężkie czytanie. Demi Moore wciela się w postać „Hester”, wysłaną do kolonii w Massachusetts przed swoim mężem, aby urządzić ich nowy dom. Postanawia stanąć na własnych nogach,…
O rany, ale to jest ciężkie czytanie. Demi Moore wciela się w postać „Hester”, wysłaną do kolonii w Massachusetts przed swoim mężem, aby urządzić ich nowy dom. Postanawia stanąć na własnych nogach, narażając się na wrogość społeczności, upierając się przy zamieszkaniu samotnie. Jej jedynym sojusznikiem wydaje się być kaznodzieja „Dimmesdale” (Gary Oldman), a staje się on jeszcze ważniejszy, gdy wydaje się, że jej mąż zginął w wyniku katastrofy morskiej, a niedługo potem zachodzi w ciążę. Postanawiając nie ujawniać tożsamości ojca, znosi pogardę ze strony swoich niezbyt purytanistycznych sąsiadów, i zarówno ona, jak i jej córka zostają wykluczone. Nagle pojawia się Robert Duvall („Roger”), jej dawno zaginiony i niezbyt sympatyczny mąż, który postanawia, że zemsta będzie jego - a płonący stos może wkrótce się pojawić. Pomimo dość dobrze obsadzonej ekipy, z niektórymi bardzo solidnymi postaciami drugoplanowymi od takich aktorów jak Edward Hardwicke i Joan Plowright, historia jest mocno stonowana w swojej prezentacji. Możliwości ukazania i ujawnienia przesądnych i obłudnych standardów epoki; ludzi, którzy żyli w męsko-dominującym, bojaźliwym społeczeństwie, giną w topornym dialogu z powtarzającymi się scenami, które wyglądają dobrze, ale przesuwają fabułę naprzód z prędkością nosorożca uwięzionego w syropie. Ten film cierpiał na zbyt duże zasoby, zbyt długą produkcję i bardzo słabo podane narracyjne, a na końcu mógłbym się dobrowolnie zgłosić na stos.