Biorąc pod uwagę bogactwo dramatycznych wątków dostarczanych przez Medyceuszów i Borgiów - wszystko od megalomanii, kazirodztwa, wojny, rozpusty, tortur - nawet czasem szczerego, uczciwego związku…
Biorąc pod uwagę bogactwo dramatycznych wątków dostarczanych przez Medyceuszów i Borgiów - wszystko od megalomanii, kazirodztwa, wojny, rozpusty, tortur - nawet czasem szczerego, uczciwego związku miłosnego - to Tudorowie, rodzina zaczynających velšskich "kucharzy" (jak o nich mówił Errol Flynn w filmie "The Private Lives of Elizabeth and Essex" (1939)), powinni być na równi z nimi. Niestety, to naprawdę nie dostarcza niczego. Henryk VII - pierwszy król Tudorów Anglii - który panował przez prawie ćwierć wieku, w ogóle się nie pojawia; dlatego jesteśmy pozbawieni jakiejkolwiek historii głównej postaci tych 38 odcinków. Henryk VIII miał reputację brutalnego, gwałtownego mężczyzny z zamiłowaniem do kobiet, władzy i razem ze swoim być może jeszcze bardziej ambitnym kanclerzem Wolseyem mieliśmy mieć świetne dramat, w którym nie byłoby żadnych ograniczeń! Nie, nie ma szans - mamy w dwóch głównych postaciach tudorskie odpowiedniki "Piotrusia Pana" i "Wendy". Jonathan Rhys Meyers jest okropny, a Sam Neill ma całą groźbę mokrej gąbki jako intrygujący kardynał z zamiarami na papieski tron. Niestety, te nijakie początkowe odcinki ustawiają ton dla reszty tego naprawdę brakującego dramatu. Wątki ledwie skiną na żywo okresowi angielskiej historii, ale nawet przypadki Anny Boleyn (faktycznie okropna Natalie Dormer) - które są materiałem powieści i rozpraw na całym świecie, stają się jedynie maskaradą w strojach. Rzadko widzimy, że coś istotnego wychodzi - ustanowienie Kościoła Anglii to tylko skromny moment wśród pantomimy, jaką szybko to się stało. Henry Cavill dostarcza coś dla oka jako jego najlepszy kolega „Suffolk”; Kris Holden Reid jako seksualnie ambitny „Compton” (ten z famous Soho London St, przypuszczalnie?) - piekło, nawet Peter O'Toole wchodzi w akcję przejmując rolę Sir Johna Gielguda jako aktora do roli papieża (Pawła III). Żadna z żon, w tym wyżej wspomniana Dormer, nie wydziela niczego poza chemią lub osobowością, a Joss Stone jest zbyt atrakcyjna, aby być przekonującym zniechęceniem „Anny Klevskiej” przedstawionej tutaj. Trzeba przyznać, że dużo uwagi zostało poświęcone wyglądowi serialu. Kostiumy są na najwyższym poziomie, a CGI jest komplementarny, a nie nachalny. Niemniej jednak, cała ta rzecz jest ogromnym rozczarowaniem w zakresie dużego budżetu dramatu z małym naciskiem na jakość pisania. Obsada przypuszcza, że wolelibyśmy mieć coś ładnego do patrzenia niż aktorów, którzy mogliby nas zanurzyć w to ekscytujące i burzliwe okres historii - i poza strasznym wysiłkiem Raye Winstona z tą samą postacią (z 2003 roku) to jest łatwo najgorsze przedstawienie Henryka VIII, jakie kiedykolwiek widziałem. Na szczęście cała ta sprawa traci zapał przed koronacją jego córki (kolejna Tudorka z zapałem dla pozbawiania królowych głów) oszczędzając nam kolejnych 45 lat tego mdłego sagi Showtime.