Wszyscy jesteśmy obcy jest niewątpliwie przytłaczająco emocjonalny i brutalnie niszczący. Andrew Haigh bada traumę z dzieciństwa i złożony proces żałoby protagonisty poprzez niezapomniane, silne i…
Wszyscy jesteśmy obcy jest niewątpliwie przytłaczająco emocjonalny i brutalnie niszczący. Andrew Haigh bada traumę z dzieciństwa i złożony proces żałoby protagonisty poprzez niezapomniane, silne i prowokacyjne dialogi, doskonale wykonane przez całą obsadę, zwłaszcza Andrewa Scotta. Tło muzyczne autorstwa Emilie Levienaise-Farrouch tworzy idealną melancholijną atmosferę dla ciężkiej, łamiącej serce narracji, ale utwory wybrane na finałową fazę filmu wywołają tysiące łez na całym świecie. Czasami traci swoje tematyczne skupienie i mało prawdopodobne jest, że będzie oglądany ponownie w najbliższym czasie, ale jeszcze mniej prawdopodobne jest, że zostanie zapomniany.
Brent Marchant
14. 01. 2024
90%
W sezonie nagród filmowych, która miała więcej nietrafionych niż trafionych, miło jest zobaczyć taką, która nie tylko spełnia, ale przekracza swój potencjał. Tak jest w przypadku najnowszego dzieła…
W sezonie nagród filmowych, która miała więcej nietrafionych niż trafionych, miło jest zobaczyć taką, która nie tylko spełnia, ale przekracza swój potencjał. Tak jest w przypadku najnowszego dzieła scenarzysty i reżysera Andrewa Haigha, poruszającej i rozdzierającej serce opowieści o miłości, refleksji i uzdrawianiu w jednym. Mówienie zbyt wiele o filmie nieuchronnie doprowadziłoby do wielu spoilerów, ale wystarczy powiedzieć, że opowiada autentycznie poruszającą i wzruszającą historię 30-letniego homoseksualisty z Londynu (Andrew Scott) i jego rozwijającego się związku z tajemniczym nowym partnerem (Paul Mescal), związku, który jest bardzo uwarunkowany relacją bohatera z jego własną przeszłością, zwłaszcza jego relacją z rodzicami (Jamie Bell, Claire Foy). Ten film jest jednym z tych, które są niemal doskonałe pod każdym względem dzięki swojej ścisłej autentyczności w piśmie i przedstawieniach swojej pozytywnie gwiazdorskiej obsady, zwłaszcza niedocenianego występu Foy, którego rola do tej pory niezrozumiale unikała uwagi. To także produkcja, która zaskoczy widzów na wiele sposobów, łamiąc oczekiwania i opowiadając historię, która różni się od tego, co jest w jej zwiastunie promocyjnym. Ponadto podziwiam fakt, że jest to produkcja z postaciami homoseksualnymi, w której ich seksualność nie jest głównym punktem narracji, co naprawdę odróżnia ten film od wielu innych w tym gatunku. Dodaj do tych cech wrażliwie dobrany soundtrack i kilka zaskakująco innowacyjnych elementów kinematograficznych, i masz jeden cholernie dobry film. Bez wątpienia jest to jedna z tych premier, która jeśli nie poruszy cię głęboko, lepiej sprawdź, czy nie płynie ci w żyłach woda lodowa. „Wszyscy jesteśmy obcymi” zasługuje na wszelkie pochwały, jakie otrzymuje. To jedno z najlepszych filmów roku, bez dwóch zdań.
CinemaSerf
31. 01. 2024
70%
Adam (Andrew Scott) prowadzi raczej samotne życie na szczycie londyńskiego bloku mieszkalnego, gdzie stara się napisać nową książkę. Wyraźnie odniósł pewien sukces wcześniej, ale teraz większość…
Adam (Andrew Scott) prowadzi raczej samotne życie na szczycie londyńskiego bloku mieszkalnego, gdzie stara się napisać nową książkę. Wyraźnie odniósł pewien sukces wcześniej, ale teraz większość czasu spędza przed telewizorem oglądając nagrane odcinki programu muzycznego "Top of the Pops" BBC. Alarm pożarowy wypędza go na ulicę, gdzie zauważa jedyną inną osobę mieszkającą w ich nowym budynku - która nie zechciała ewakuować się. Z powrotem na górze ten mężczyzna puka do jego drzwi, przedstawia się jako „Harry” (Paul Mescal) i proponuje drinka - z korzyściami! "Adam" odmawia, a następnego dnia jedzie pociągiem, idzie na spacer i zdaje się spotykać mężczyznę w parku. Podąża za nim, spotykają się przed sklepem monopolowym i dowiadujemy się, że jest to tak naprawdę jego ojciec (Jamie Bell), który zabiera go do domu do swojej mamy (Claire Foy), gdzie piją razem drinka i wspominają. Wraca do domu i ponownie spotyka „Harry’ego” i zaczynamy czuć, że między tymi dwoma mężczyznami zaczyna się tlić chemia, która jest powolna, ale potężna. W trakcie ich rozmowy - jednego z tych pierwszych randek, grzecznych, rozmów o poznawaniu się, gdy naprawdę chce się już przejść do „wściekłego skakania” - dowiadujemy się czegoś dość zaskakującego o jego rodzicach, a ta wiadomość całkowicie zmienia przebieg historii, gdy obaj mężczyźni stopniowo widzą, jak ewoluuje ich relacja i dowiadujemy się znacznie więcej o tym, co doprowadziło „Adama” do jego obecnego życia introspekcji i izolacji. Na wielu poziomach chodzi o intymność. Oczywiście, między dwoma mężczyznami, ale także między nim a - osobno i razem - jego rodzicami i samym sobą, gdy wszyscy wyruszamy w dość wzruszającą podróż odkrywania, która nie unika kwestii seksualnej i osobistej tożsamości, (głównie łagodnej) ignorancji i tęsknoty. Nie tylko fizycznej tęsknoty, ale także tęsknoty psychologicznej. Czasami przypominało mi to znacznie mniej wyrafinowany "The Weekend" (2011) Haigha, ponieważ łączy dwóch mężczyzn w ściśle splecionym scenariuszu, gdzie żaden nie zna drugiego, obaj są zdecydowanie różni pod względem osobowości, a dialog konwersacyjny jest wiarygodny i adekwatny. Rozwiązanie wymaga trochę przyzwyczajenia się - jest to trochę zaskakujące, ale jednocześnie nie - zanim wszystko dość ładnie, choć niepokojąco, się zakończy. Zawsze byłem fanem odważnego Jamiego Bella - a tutaj również dostarcza wciągającej i emocjonalnej gry, podobnie jak Mescal, który ponownie pokazuje swoją różnorodność aktorską jako dostawca ról charakterystycznych, tu z doskonałym przeciwwagą dla stonowanego występu Scotta, którego osobowość jest tak enigmatyczna, jakiej jeszcze nie widziałem. Korzysta z drugiego obejrzenia, i zdecydowanie nie jest to ckliwy romans chłopak spotyka chłopaka, którego mógłbyś się spodziewać. Dobra ścieżka dźwiękowa też - "The Power of Love" Frankiego brzmi znakomicie z dźwiękiem kinowym...
janandsteve
15. 03. 2024
Właśnie obejrzałem ten film, był tak nudny, że przewinąłem go w niektórych miejscach, nie warto tracić na niego czasu!
Właśnie obejrzałem ten film, był tak nudny, że przewinąłem go w niektórych miejscach, nie warto tracić na niego czasu!