To dość przyjemnie złożone dramat, które śledzi relację między "Dogiem" (Anthony Bajon) a jego kolegą "Miralèsem" (Raphaël Quenard). Ten drugi jest raczej jego mentorem i dość krytycznym, wręcz…
To dość przyjemnie złożone dramat, które śledzi relację między "Dogiem" (Anthony Bajon) a jego kolegą "Miralèsem" (Raphaël Quenard). Ten drugi jest raczej jego mentorem i dość krytycznym, wręcz okrutnym. Są przyjaciółmi od dwunastego roku życia, a "Dog" jest dość nieśmiały i powściągliwy, którego przyjaciel nieustannie stara się wyciągnąć z powłoki. Dynamika zmienia się nieco, gdy na scenie pojawia się "Elsa" (Galatéa Bellugi), a szybko on i "Dog" zostają parą. Chcą być razem, nie chcą, żeby "Miralès" wciąż się do nich wtrącał, i on nie znosi tej sytuacji. Pomimo swojej pewności siebie i niezaprzeczalnej erudycji, teraz znajduje się głównie sam ze swoim psem, na którym się skupia. Sprawy przybierają na sile, gdy "Dog" denerwuje lokalnego bandytę, rysuje interesujące wzory na masce jego samochodu i staje w dość niebezpiecznej sytuacji, gdy jego banda szuka zemsty. Sytuacja staje się niebezpieczna - ale do kogo się zwrócić? To właśnie ta końcowa fabuła psuje trochę całość, w przeciwnym razie jest tu napięta fabuła między dwoma mężczyznami, która jest przepełniona żywym scenariuszem pełnym sarkazmu i złośliwości, ale jednocześnie wyraźnie przesiąknięta znaczną dawką braterskiej sympatii. Mimo że czasami jest dosyć brutalny werbalnie, jest w pewnych krytycznych uwagach ziarno prawdy, gdy młody "Dog" bezcelowo błąka się przez życie, a Bajon skutecznie odgrywa tę postać - zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nie ma praktycznie żadnego dialogu. Ten film jest również źródłem jednej z najbardziej bez życia scen seksu, jaką kiedykolwiek widziałem, która nie odbyła się w zakładzie pogrzebowym - i to jest dość zabawne. Jest to dziwaczne i inne, i chociaż myślałem, że trochę się wypalił, to miło było.