Zazwyczaj mam problem z filmami komediowymi, ale kombinacja świetnej obsady; dobrego, dobrze tempowanego pisania komedii i kilku pięknych efektów specjalnych od Stana Winstona sprawia, że ta opowieść…
Zazwyczaj mam problem z filmami komediowymi, ale kombinacja świetnej obsady; dobrego, dobrze tempowanego pisania komedii i kilku pięknych efektów specjalnych od Stana Winstona sprawia, że ta opowieść toczy się pełną nawiązań do gatunku sci-fi (a w szczególności "Star Treka") w sympatycznym, angażującym stylu. „Załoga” to grupa wykończonych aktorów, którzy krążą po konwentach komiksowych, a Tim Allen jako wyniosły kapitan, Alan Rickman – cudownie zrezygnowany aktor grający rozczarowanego półskorupiaka lekarza statku; Sigourney Weaver jako biuściasta, ale w dużej mierze bezsensowna „Tawny Madison” i Tony Shalhoub jako inżynier na statku „NSEA Protector”. Na jednym z takich wydarzeń spotykają „Thermian”, którzy potrzebują pomocy w walce z złym, wszechwładnym „Sarrisem”. Po obejrzeniu nadawanych telewizyjnie odcinków „Galaxy Quest” i traktowaniu ich jak dokumentów historycznych „Thermianie” zbudowali prawdziwy statek kosmiczny i mają nadzieję, że załoga będzie tak wierna swoim postaciom, jak była swoim scenariuszom i uratuje wszystkich... Wszyscy są tu w dobrej formie, nawet biedny Sam Rockwell w roli Trekkie „czerwonej koszulki” (który oczekuje, że w każdej chwili zostanie zabity). Może nie do końca rozbawiające, ale jeśli jesteś fanem tego gatunku, na pewno często będziesz się uśmiechać na scenach walki, które są zhumorystyzowane; oczywiście, koszula kapitana zostaje rozerwana - i każdy znajduje odrobinę heroizmu w swojej osobie. Kochałem to!