David Lean zebrał doskonałą obsadę, a w połączeniu z niezapomnianą muzyką Maurice'a Jarre'a oraz niezwykłą kinematografią od Freddiego Younga sprawia, że daje pokaźną sprawiedliwość długiemu…
David Lean zebrał doskonałą obsadę, a w połączeniu z niezapomnianą muzyką Maurice'a Jarre'a oraz niezwykłą kinematografią od Freddiego Younga sprawia, że daje pokaźną sprawiedliwość długiemu opowiadaniu Pasternaka o "Juriju" - rosyjskim lekarzu (Omar Sharif). Alec Guinness, obecnie generał w armii sowieckiej, przejmuje rolę narratora - korzystając z ekspertnie niewinnego Rity Tushingham jako kanału dla wspomnień - i stopniowo odkrywamy, że na początku nie jest tak łatwo. "Jurij" zakochuje się w tajemniczej „Laře” (Julie Christie), która przypadkowo staje się miłością „Komarowskiego” (Rod Steiger), który byłby w stanie sprzedać nawet własną matkę, z pewnością ją oszukuje. Zniechęcony tym związkiem, ostatecznie ożenił się ze swoją własną kuzynką „Tonją” (Geraldine Chaplin), ale z końcem Wielkiej Wojny i następującą Rewolucją Październikową kraj staje się rozdartym wojennym chaosem, nic nie jest proste, gdy rodziny rozpadają się, próbując uciec przed strzałami i kulami. Okazuje się, że „Lara” w końcu wyszła za mąż za działacza komunistycznego „Pałaszę” (Tom Courtenay), ale wojna położyła kres temu związkowi, a kiedy „Jurij” to odkrywa, zastanawia się, co by było gdyby! To zbiór opowieści miłosnych. Miłość do ludzi, do ich kraju, do sprawy - i Lean potrafi splatać złożoności tematów, nie ugrzęzniając nas w doktrynie ani zbyt brutalnych. Wiemy, że wszystko się dzieje, ale inspirowany scenariusz od Roberta Bolta podaje nam politykę w nadzwyczaj apetyczny sposób, dbając jednocześnie o to, by historie ludzkie przeważały. Ogromne obszary Rosji - zwłaszcza podczas podróży pociągiem - są imponujące, mrożące krew w żyłach i pozwalają nam odpocząć od ciągłego bombardowania dialogiem, które jest zazwyczaj kluczowe dla śledzenia fabuły. Jeśli kiedykolwiek masz okazję usiąść na trzy godziny i obejrzeć to na wielkim ekranie, skorzystaj z niej. To kino w swojej najpotężniejszej formie, a sama logistyka masowej uczestniczki, masowego transportu i wspaniałej fotografii - bez komputera - zdecydowanie warto przeżyć, gdy ten epicki film się na ciebie wylewa.