Zaczynamy od szalonej imprezy, na której "Georges" (Romain Duris) obiega gości opowiadając im historie, które pasowałyby do "Bedtime Story" (1964). Obawiając się, że zaraz zostanie wykryty, próbuje…
Zaczynamy od szalonej imprezy, na której "Georges" (Romain Duris) obiega gości opowiadając im historie, które pasowałyby do "Bedtime Story" (1964). Obawiając się, że zaraz zostanie wykryty, próbuje szybko się wycofać, wtedy spotyka "Camille" (Virginia Efira), która wykonuje jakieś solo taneczne przedstawienie, które go urzeka. Zakochują się, rodzi się "Gary" (Solan Machado Graner) i wszyscy trzej ruszają w wir swego żywotu. Do teraz film jest nijaki i dość kawałkowaty, epizodyczna komedia, która balansuje na granicy irytacji. Teraz jednak, gdy historia przesunęła się o kilka lat, staje się o wiele bardziej interesująca i poruszająca, ponieważ jest jasne, że "Camille" traci grunt pod nogami. Poddaje się irracjonalnym wybuchom, agresji i to martwi jej rodzinę i przyjaciół. Szuka pomocy i ją otrzymuje, ale ojciec i syn nie mogą żyć bez swojej dziewczyny, więc wymyślają plan na jej ocalenie i ucieczkę do pięknej willi nad morzem, gdzie mogą żyć długo i szczęśliwie. Potrzebna jest odwaga dla twórcy, aby stworzyć ciemną komedię na temat choroby psychicznej, a połączenie solidnej gry aktorskiej Durisa, kreatywnego i angażującego Efiry oraz zdecydowanie scenicznie kradnącego show młodego Granera, Régis Roinsardowi udaje się to. Czasami humor jest nieco zbyt surrealistyczny i nachalny, ale w miarę jak fabuła się rozwija, stopniowo zostajemy wciągnięci w ich rodzinny problem i ja poczułam sporo współczucia, gdy można w pewien sposób odgadnąć, co się stanie na końcu. Jeśli przebaczysz pierwsze dwadzieścia minut, to film przedstawia historię, która porusza kilka ludzkich emocji - miłość i samolubstwo przede wszystkim, i jest całkiem niezłym seans.