To, czego nie zrozumiałem z tej recenzji, to dlaczego niedawno opłakiwana Nathalie (Audrey Tautou) przeszła od uroczego i przytulnego François (Pio Marmaï) do dość korpulentnego Szweda Markusa …
To, czego nie zrozumiałem z tej recenzji, to dlaczego niedawno opłakiwana Nathalie (Audrey Tautou) przeszła od uroczego i przytulnego François (Pio Marmaï) do dość korpulentnego Szweda Markusa (François Damiens). W każdym razie, gdy były mężczyzna w jej życiu decyduje się na nieprzemyślany jogging, odkrywa, że jest wdową, znowu pracuje i w dużej mierze bez kierunku. Jej szef (Bruno Todeschini) zawsze był chętny, ale ona dość nagłym (i zabawnym) sposobem daje jasno do zrozumienia, że nawet na bezludnej wyspie. Potem - cóż po jakichś trzech latach - spotyka swojego nowego szwedzkiego kolegę. Wcale nie owija w bawełnę (ani czyny) i zostawia go w półprzyjemnym stanie zdezorientowania. Powiedzieć, że na początku jest gorąco i zimno, to mało powiedziane, ale gdy sprawy się uspokajają, może się okazać, że między nimi może zdarzyć się coś istotnego - ale najpierw musi się pogodzić i spróbować poradzić sobie z żalem, który wciąż tkwi. W międzyczasie są zabawne ciosy pod adresem polityki biura i przyjaźni, gdzie opinie zawsze są na wyciągnięcie ręki - pożądane lub niepożądane. Zakończenie jest trochę dziwne. To nie to, czego się spodziewałem, ale jakoś uzupełniło ten film. Ma wystarczająco ramy, aby trzymać się razem, ale jest dość miękki pod spodem. Tautou ma w sobie pewien urok - trochę przypomina mi Audrey Hepburn, a reżyseria pozwala jej prezentować swoją charakteryzację angażująco jako esencję filmu. Chociaż czasami wszystko jest trochę bez życia, całkiem mi się to podobało.