Ma kilka interesujących elementów, ale „The Virtuoso” (jak jest nazywana postać Ansona Mounta) jest jakimś idiotą, będąc światowej klasy płatnym zabójcą (nie jestem pewien, dlaczego przyjął zadanie w…
Ma kilka interesujących elementów, ale „The Virtuoso” (jak jest nazywana postać Ansona Mounta) jest jakimś idiotą, będąc światowej klasy płatnym zabójcą (nie jestem pewien, dlaczego przyjął zadanie w jakimś małym miasteczku bez nazwy ani obrazu swojego celu), poza tym jego monotonna narracja może sprawić, że zasniesz, jeśli nie będziesz ostrożny. Anthony Hopkins wykonał to rutynowo, jak większość gwiazd jego kalibru w tych bezpośrednich filmach na wideo (a większość scen odbywa się w ciemnym biurze), ale miło jest zobaczyć Abbie Cornish w całej jej chwale... Nie wiem, to wcale nie jest okropne, ale też niespecjalnie ma sens. Widzę, na co scenarzyści i reżyser mieli na myśli, po prostu nie wyszło im to zbyt dobrze. **2,5/5**