Niektórzy aktorzy po prostu nie pasują do niektórych ról. Bella Thorne jako geniusz fizyki kwantowej jest jednym z nich (i nie chodzi tu o płeć ani wygląd; atrakcyjne kobiety potrafią przekonująco…
Niektórzy aktorzy po prostu nie pasują do niektórych ról. Bella Thorne jako geniusz fizyki kwantowej jest jednym z nich (i nie chodzi tu o płeć ani wygląd; atrakcyjne kobiety potrafią przekonująco grać naukowców — na przykład Jodie Foster i Laura Dern). Pomogłoby, gdyby Vivien (Thorne) brzmiała, jakby wiedziała, o czym mówi, ale fizyka kwantowa w tym filmie służy jedynie jako niezgrabna metafora zakochiwania się. Vivien wydaje się być ambivalentna względem swojego wybranego kierunku studiów, opisując go w różnych okolicznościach jako "prosty" i "skomplikowany", jak również "fascynujący" i "wyczerpujący", ale jedynym dowodem, jaki dostajemy, jest jej lustro w sypialni pokryte równaniami — więc chyba ma być zwykłym Willem Huntem. Co więcej, Vivien mówi o sobie jako o "dziewczynie od liczb" (przypuszczam, że chodzi o rodzaj liczb, które następują po frazie 'dla dobrej zabawy zadzwoń...'), a gdy zapytana "Co matematyka ma wspólnego z miłością?", odpowiada "Cóż, jest tu tyle tych liczb, które otaczają słowo 'miłość', a kiedyś to miało dla mnie tyle sensu ... Teraz już nie jestem pewna." Ja też nie jestem pewien. Co to za liczby, i jak i dlaczego otaczają słowo miłość? Z drugiej strony Vivien przynajmniej raz zawodzi przynajmniej raz na wielkim teście (często wspominanym, ale nigdy wyjaśnianym), na który uczyła się ponad rok, więc może po prostu jest ofiarą efektu Dunninga-Krugera.