W tej recenzji jest kilka scen, które są nieco groźne, ale w większości jest naprawdę, naprawdę słabo! Idris Elba („Nate“) przybywa ze swoimi córkami „Mer“ (Iyana Halley) i „Norah“ (Leah Jeffries) do…
W tej recenzji jest kilka scen, które są nieco groźne, ale w większości jest naprawdę, naprawdę słabo! Idris Elba („Nate“) przybywa ze swoimi córkami „Mer“ (Iyana Halley) i „Norah“ (Leah Jeffries) do odległej afrykańskiej rezerwatu zarządzanej przez swojego przyjaciela „Martina” (Sharlto Copley). Wkrótce uświadamiamy sobie, że bagaż, który przywieźli samolotem, to tylko czubek góry lodowej bagażu, który faktycznie towarzyszył tej rodzinie, i szybko jesteśmy zanurzeni w dość nieatrakcyjny melodramat wokół jego zmarłej żony, która tragicznie zmarła (oby przed obejrzeniem tego filmu). W każdym razie, są na wycieczce z przewodnikiem, gdy odkrywają, że nie wszystko jest w porządku - ogromny dziki lew jest na tropie, aby pomścić się na ludzkości po tym, jak grupa kłusowników zniszczyła jego stado. Przekąszając bezkarnie, ten lew szybko postanawia uczynić z tych podróżnych posiłek - ale czy będą potrafili pozostać przy życiu wystarczająco długo, zanim przyjdzie pomoc? Elba ma problem z dostarczeniem spójności swoim dość zbędnym amerykańskim akcentem, dwie dziewczynki są po prostu irytujące i bardzo wcześnie, byłem całkowicie po stronie lwa. Ciekawie (albo na szczęście dla narracji), ten wielki bestia praktycznie nie ma węchu, więc „Nate” i jego potomstwo zdają się ryzykować ze śmiercią na nieprawdopodobnie regularnej zasadzie. Szukając schronienia w starej szkole - pozostawiając wszystkie drzwi otwarte dla dodatkowej ochrony; wchodząc i wychodząc z ich terenówki z niewielkim szacunkiem dla swojego bezpieczeństwa i uzbrojeni w niewiele więcej niż scyzoryk. Dialog jest w porządku - dlatego, że mówi to raz za razem... „Jesteś w porządku?“ „Jesteś w porządku?“ Ostatnie kilka scen jest po prostu głupie - rzeczywiście, przypomniały mi moją szkolną radość z „Daktari” (1966) z przyjaznym „Clarence the cross-eyed lion” połączonym z jednym z tych pół-edukacyjnych filmów Disneya z rzeczywistością wplecioną w fikcję. Ma to korzyść z tego, że jest krótki - tylko dziewięćdziesiąt minut, ale jakakolwiek akcja jest zbyt często zagłuszana banalnym dramatem rodzinny, który jest po prostu nudny. Nie najlepsza praca nikogo, przepraszam...