Zazwyczaj nie jestem wielkim fanem Billa Nighy'ego, ale tutaj naprawdę jest na szczycie swojej gry. Adaptacja "Ikuru" Kurosawy (1952), gdzie akcja przeniesiona jest do Londynu, gdzie Nighy gra…
Zazwyczaj nie jestem wielkim fanem Billa Nighy'ego, ale tutaj naprawdę jest na szczycie swojej gry. Adaptacja "Ikuru" Kurosawy (1952), gdzie akcja przeniesiona jest do Londynu, gdzie Nighy gra pedantycznego "Pana Williamsa". Lokalny urzędnik kierujący działem robót publicznych London County Council. Jego mały zespół ma nową krew w postaci "Pana Wakelinga" (Alex Sharp), którego chrztem w dziale jest towarzyszenie trzem paniom (i publiczności) w odkrywczą podróż przez biurokratyczne przeszkody, które sam "Williams" umożliwia - wszystko po to, by właściwie nic nigdy nie zostało wykonane! Wychodząc wcześnie pewnego dnia, odkrywamy, że ten dotychczas precyzyjny i przewidywalny jednostka jest poważnie chory. Niezdolny i/lub niechętny ujawnić tę informację swojemu synowi, ucieka nad morze, gdzie spotyka "Sutherlanda" (Tom Burke), który zabiera go na relaksującą wycieczkę po lokalnych atrakcjach, zanim wróci do Londynu i spotka jedną ze swoich koleżanek "Miss Harris" (Aimee Lou Wood). Następuje ekskluzywny obiad i starszy pan oraz jego młoda koleżanka zaczynają się zbliżać. To zbliżenie sprawia, że - nie wiedząc nic o sobie nawzajem - języki zaczynają się snuć, ale gdy ona dostaje nową pracę, czuje się do niej pociągnięty. Pociągnięty jej radością z życia i entuzjazmem, który on sam wkrótce straci. Ta nakażona postawa sprawia, że postanawia zaangażować się, oraz swój zespół, w osiągnięcie przynajmniej jeszcze jednej rzeczy w profesjonalnym zakresie! To łagodnie tempowany i sugestywny opowieść, która radzi sobie z poczuciem re-prioritizacji, z jaką każdy musi zmierzyć się w obliczu głębokiej zmiany okoliczności. Nighy ma tu zachwycająco subtelny sposób wykonywania roli, Wood również jest skuteczna jako jego coraz cenniejsza powiernica, a Oliver Hermanus udaje się zachować wiele uroku i subtelnie potężnego impulsu oryginalnej opowieści Ishiguro. Jest pięknie zrealizowana przez Emilię Levienaise-Farrouch, która łączy oryginalne i potężne motywy z uznawanymi klasycznymi. Kostiumy i ogólna estetyka filmu dobrze komponują się ze stylowymi i imponującymi występami, które rezonowały w dość myślący sposób, ażeby przyciągać moją uwagę od początku do końca, i naprawdę bardzo mi się to podobało.