Festiwal z taką ilością treści musi mieć niejasne, ciemne, niepokojące filmy. In The Earth to jeden z tych filmów, który z pewnością będzie niezwykle kontrowersyjny. Niestety, nie sądzę, żeby…
Festiwal z taką ilością treści musi mieć niejasne, ciemne, niepokojące filmy. In The Earth to jeden z tych filmów, który z pewnością będzie niezwykle kontrowersyjny. Niestety, nie sądzę, żeby zadziałał dla mnie. Przechodzi od obłędnego nadmiernie zafascynowanego jakimś rodzajem duchowej istoty do mieszania prawdziwej nauki z użyciem strasznych, zdezorientowanych obrazów przez cały czas trwania filmu. Ben Wheatley nie jest zupełnie obcy, gdy przychodzi na tworzenie filmu z ponurą atmosferą (Rebecca), ale szczerze mówiąc, naprawdę miałem problem z połączeniem z jakimkolwiek elementem tego filmu. Całą obsadę oraz uderzający, niezapomniany score od Clint Mansell - który niektórzy widzowie zapamiętają z najgorszych powodów - są jedynymi aspektami, które mogę naprawdę chwalić. Joel Fry musi zmagać się z tak dużym bólem fizycznym jak Martin Lowery, że czułem każde pojedyncze jęknięcie i wołanie o pomoc. Jednak to naprawdę ciężki score Mansella, który głęboko wpływa na ogólne oglądanie. Skrajne poziomy basu i złowieszcze dźwięki znacznie uszkodzą słuch niektórym osobom, ale odgrywa niewątpliwie ważną rolę w narracji i uczuciach widza. Niestety, opowiadanie historii jest bardziej dezorientujące niż intrygujące. Nie tylko staje się coraz bardziej skomplikowane śledzenie i zrozumienie tego, co się dzieje, ale zakończenie pozostawia wiele do życzenia. Jest ewidentna próba filozoficznego podsumowania opartego na złożonych przekonaniach duchowych i samoświadomości, które nie doprowadziły mnie do odkrycia czegokolwiek znaczącego. Ogólnie rzecz biorąc, to po prostu rozczarowująco pusta historia. In The Earth to jeden z tych filmów, które większość widzów będzie czuć się niekomfortowo oglądając. Od migoczących świateł wywołujących ból głowy po skrajnie zdezorientowane, straszne obrazy, przechodząc przez kilka szokujących momentów wizualnych, film Bena Wheatleya otoczony jest tajemniczym, tajemniczym środowiskiem, które po prostu nie potrafi przekazać niczego nawet trochę intrygującego lub znaczącego dla widowni. Jego powolne tempo i niejasny rozwój pozostawiają wiele pytań bez odpowiedzi, ale to brak zaangażowania emocjonalnego zarówno w historię, jak i postacie, który ostatecznie szkodzi filmowi. Pomimo kilku fantastycznych występów (w szczególności Joela Fry) i niezaprzeczalnie wpływowego score'a od Clint Mansella, nie ma innych elementów, które sprawią, że docenię ten film bardziej. Ocena: C-