Uwielbiałem pierwszy serial telewizyjny tego szorstkiego i wymagającego dramatu kryminalnego. Niestety teraz osiągnęliśmy dno dla tej charyzmatycznej i nieortodoksyjnej postaci. Historia jest tak…
Uwielbiałem pierwszy serial telewizyjny tego szorstkiego i wymagającego dramatu kryminalnego. Niestety teraz osiągnęliśmy dno dla tej charyzmatycznej i nieortodoksyjnej postaci. Historia jest tak absurdalnie odrealniona, że przypomina mi coś, co Mark Gatiss mógł napisać dla "Sherlocka" zanim obejrzał "Nie czas umierać" (2021) i pomyślał - nie! Wszystko zaczyna się, gdy młodzieniec "Callum" zostaje porwany z nocnej pracy sprzątającej przez tajemniczy telefon. Następnie "Luther" (Idris Elba) jest na miejscu zbrodni bez śladu chłopca, ale z ofiarą w swoim samochodzie, która zaginęła na wiele lat. Pojawia się zupełnie niegroźny "Robey" (Andy Serkis) i wkrótce nasz ulubiony policjant trafia do więzienia za karierę systematycznego łamania/przechylania się nad zasadami i ten dość zły potwór teraz udowadnia, że zło może zwyciężyć - i to na dość spektakularną skalę. Ta historia jest, szczerze mówiąc, absurdalna i w miarę jak film trwa przez ponad dwie godziny, naprawdę miałem problem pozostać zaangażowany, gdy przechodził od scenariuszy samobójstw do znacznie bardziej brutalnych morderstw - ale co dokładnie motywuje tego człowieka, jest zagadką dla każdego. Wydaje się, że zdobył kontrolę nad ogromną siecią technologii i ludzi, aby zrealizować swój nikczemny plan, ale nic z tego nawet pobieżnie nie wydaje się prawdopodobne. Ostatnie dwadzieścia minut jest po prostu głupie i ogólnie pisanie jest dość słabe: "Zabiją cię, John" - "Mogę z tym żyć!" - ani cienia ironii tam nie ma. To dosyć bezczelna próba wykorzystania silnej postaci, zapamiętanej dzięki charyzmatycznemu aktorowi i serii solidnych historii. Ten film wyrzucił wszystkie te elementy pod pług śnieżny.