W cieniu „Annie Hall”. Postanowiłam obejrzeć ten film w zeszłym tygodniu, po wizycie samego Woody’ego Allena w moim kraju, z jego zespołem jazzowym i interesującym wykładem w Narodowej Kinotece…
W cieniu „Annie Hall”. Postanowiłam obejrzeć ten film w zeszłym tygodniu, po wizycie samego Woody’ego Allena w moim kraju, z jego zespołem jazzowym i interesującym wykładem w Narodowej Kinotece tylko dla zaproszonych. Pomimo tego, że widziałam kilka filmów tego reżysera i nie uważałam go za złego, zawsze wydawał mi się przereklamowany. Zdobył Oscara za najlepszego reżysera i był kilkakrotnie nominowany do tej nagrody, ale po „Annie Hall” wydaje się, że zrobił kilka filmów korzystając z tego samego założenia i opartych, wyłącznie, na parach mających problemy. Po obejrzeniu „Annie Hall” było mi trudno patrzeć na ten film, nie czując, że Allen się plagiatuje i używa tej samej formuły, aby próbować osiągnąć ten sam sukces. Na zamierzony cel sukces był, i trudno znaleźć profesjonalnego krytyka, który by powiedział, że „Manhattan” jest kiepski, przeżuty egzemplarz dobrego filmu, który przyniósł Woody’emu Allenowi złotego posągu. Ale to jest to, co czuję, i profesjonalni krytycy i fani Allena niech mi wybaczą, jeśli mogą. W filmie Allen prawie wydaje się grać samego siebie, w podobny sposób jak widzieliśmy w „Annie Hall” i który obejmuje, jak zwykle, nieortodoksyjny humor i pozorne zadowolenie z rozmów o seksie. Diane Keaton wykonuje bardzo dobrą pracę i jest, zdecydowanie, najlepszą aktorką tutaj, ale nawet to nie jest kompletnym usprawiedliwieniem dla oglądania tego filmu zamiast innych, o wiele lepszych, tego samego reżysera. Aktorzy drugoplanowi za wiele nie pomagają: chcą się pokazać i być częścią projektu, i to wydaje się być dla nich wystarczające. Technicznie film ma kilka wartościowych punktów: biorąc pod uwagę muzyczne ucho tego reżysera, nie dziwi mnie, że ścieżka dźwiękowa jest jednym z punktów, gdzie Allen chciał zostawić znak osobistego gustu. A ponieważ jest urodzonym Nowojorczykiem, jasne jest, że film jest dziełem miłości, w którym widzimy uczucie, jakie Allen ma do swojej ojczyzny, którą nie może odwiedzić z powodu problemów prawnych. Manhattan został kochająco potraktowany, pojawiając się we wszystkim swoim mitycznym i fascynującym blasku, a muzyka George’a Gershwina nie mogła być lepiej dobrana i bardziej przyjemna. Cała montaż bardzo dobrze działa, nawet jeśli film jest trochę powolny. Jest tylko jedna rzecz, której nie rozumiem: dlaczego Allen zdecydował się kręcić w czarno-białym i z tak dużym ziarnem? Na to pytanie nie ma odpowiedzi.