"Historia Przemocy" to stylizowany thriller reżysera Davida Cronenberga pokazujący jak daleko człowiek może się posunąć by uzyskać odkupienie i ochronić swoją rodzinę. Tom Stall (Viggo Mortensen) prowadzi lokalną restaurację i wiedzie spokojne życie wraz ze swoją żoną i dwójką dzieci. Życie całej rodziny zmieni się na zawsze, kiedy Tom udaremnia napad rabunkowy. Z dnia na dzień staje się on bohaterem i ulubieńcem mediów, przyciągając tym samym uwagę kilku gangsterów, którzy uważają, że Tom jest kimś innym niż wszyscy myślą.
Prawdopodobnie najbardziej banalne dzieło Cronenberga, ale to wcale nie jest zarzut w stosunku do _A History of Violence_. Słyszałem, że fani komiksu niekoniecznie lubią tę dużą ekranową…
Prawdopodobnie najbardziej banalne dzieło Cronenberga, ale to wcale nie jest zarzut w stosunku do _A History of Violence_. Słyszałem, że fani komiksu niekoniecznie lubią tę dużą ekranową reinterpretację, ale ja go nigdy nie czytałem, więc na pewno będę go naprawdę lubił.
CinemaSerf
09. 03. 2024
70%
Zaczynamy obrazami dwóch dość brutalnych bandytów, którzy obrabowali i wymordowali personel przydrożnego motelu, a następnie jakby ich śledzimy do miasta, gdzie "Tom" (Viggo Mortensen) prowadzi bar.…
Zaczynamy obrazami dwóch dość brutalnych bandytów, którzy obrabowali i wymordowali personel przydrożnego motelu, a następnie jakby ich śledzimy do miasta, gdzie "Tom" (Viggo Mortensen) prowadzi bar. Pewnego popołudnia zatrzymują się, mając zamiar zrobić trochę zamieszania, tylko po to, aby odkryć, że ich gospodarz jest nieco bardziej zdolny w samoobronie, niż przewidywali. Szybko staje się on bohaterem, a żona "Edie" (Maria Bello) oraz dzieci "Jack" (Ashton Holmes) i "Sarah" (Heidi Hayes) są dumni, że mają swojego tatę w domu. To, czego jednak nie przewidział, to że ta publiczność przyciągnie uwagę jednookiego gangstera "Fogarty'ego" (Ed Harris), który przyjeżdża i zaczyna go nazywać "Joey". Kto to jest "Joey"? Szybko dowiadujemy się, że nic nie jest takie, jak się zdaje, i stopniowo zaczynamy zdawać sobie sprawę, że przeszłość zawsze ma tendencję do doganiania cię. Ten film jest brutalny, ale dziwnym trafem miałem wrażenie, że jest dość wizualnie łagodny, gdy kawałki zaczynają się układać w całość, a pojawienie się Williama Hurta sygnalizuje eskalację, która sprytnie łączy komediowo złowieszcze z dość przewidywalnym zakończeniem. Tutaj nie ma zbyt dużo dialogów, choć nie na miarę Clinta Eastwooda, i Mortensen coraz lepiej sobie radzi, w miarę jak akcja się toczy. To jeden z niewielu filmów, których uważam, że mógłby dodać pół godziny, abyśmy lepiej zrozumieli charaktery i związane z nimi bagaże, ale tak czy inaczej - warto się na niego zerknąć.