Nie jestem największym fanem inspirujących dramatów sportowych, ale nigdy też nie znienawidziłem żadnego. Wszystkie podążają za tym samym schematem opowieści, który jest powszechnie rozpoznawany, ale…
Nie jestem największym fanem inspirujących dramatów sportowych, ale nigdy też nie znienawidziłem żadnego. Wszystkie podążają za tym samym schematem opowieści, który jest powszechnie rozpoznawany, ale zawsze odnosi sukces. Protagonista to nieszczęśliwy człowiek z powodu jakiejś tragicznej przeszłości. Dostaje kolejną szansę w życiu, zazwyczaj jako osoba z nizin społecznych, i ostatecznie pokonuje wszelkie wyzwania, jakie są przed nim postawione, włącznie z jego nałogami, jeśli ma jakieś. Wszyscy żyją „długo i szczęśliwie”, a widz opuszcza kino z uśmiechem, bo tak właśnie się czuje.