Patrol The Guardian

The Guardian zaczyna mocno z wciągającym wstępem, który wciąga cię w świat elitarnych ratowników. Konstrukcja jest solidna, a pierwszy akt świetnie ustanawia stawkę. Ale gdy następuje drugi akt, impet zwalnia, ponieważ uwaga praktycznie w całości przechodzi na sekwencje treningowe. Chociaż te momenty mają pewną głębię i rozwój postaci, ciągną się za długo, sprawiając, że historia staje się powtarzalna. Sam wątek podąża za znaną formułą, i chociaż ma wagi emocjonalnej, nie wnosi zbyt wiele oryginalności. Wydaje się, że próbuje być Top Gunem dla Straży Wybrzeża, ale bez tej samej energii czy nieprzewidywalności.

Kevin Costner to „Randall”, weteran ratowników wybrzeża, któremu po nieudanej próbie ratunkowej przypisano szkolenie. Niechętnie musi doprowadzić do porządku grupę nowych rekrutów i oczywiście jest tam „Jake” (Ashton Kutcher) - pewny siebie, zarozumiały gwiazdor szkolnego pływania, którego musi ukształtować. Problem w tym, że w narracji po prostu nie ma nic nowego. Dokładnie wiemy, jak będzie rozwijał się ich związek, i chociaż zakończenie jest trochę niespodziewane, w większości jest to po prostu troszkę takie sobie. Oboje mają swoje demony, oboje mają determinację i siłę woli, aby nigdy nie zawieść, bla bla.... Kutcher prezentuje się odpowiednio w mokrej koszulce, a film faktycznie ilustruje trochę wymagającego szkolenia, jakie wymaga bycie w Straży Wybrzeża USA; ale w większości jest to po prostu niezauważalny wysiłek ogólnie.