„Outlaw King“ (2018) jest kontynuacją wydarzeń przedstawionych w filmie „Braveheart” (1995). Historia rozpoczyna się w 1304 roku, w ostatnim roku życia Williama Wallace’a. Po rozczłonkowaniu…
„Outlaw King“ (2018) jest kontynuacją wydarzeń przedstawionych w filmie „Braveheart” (1995). Historia rozpoczyna się w 1304 roku, w ostatnim roku życia Williama Wallace’a. Po rozczłonkowaniu Wallace’a, Robert the Bruce (Chris Pine) przejmuje pałeczkę w wojnie o niepodległość Szkocji nad Anglią. Pomijając doskonały epilog, film kończy się Bitwą pod Loudoun Hill w 1307 roku, gdzie Robert the Bruce staje do walki z 3000-osobową siłą angielską przy wsparciu zaledwie 600 Szkotów. „Outlaw King” jest faktycznie lepszy niż przereklamowany „Braveheart”: Chris Pine jest znacznie lepszym bohaterem niż Gibson; Florence Pugh jest piękniejsza w porównaniu z Sophie Marceau (lub Catherine McCormack) w delikatny, krągły sposób; nie wspominając, że jest bardziej interesującą postacią; lokacje są lepsze (choć lokacje w „Braveheart” są doskonałe); muzyka przewyższa ścieżkę dźwiękową „Braveheart”; film jest bardziej spójny i konsekwentny; ogólnie rzecz biorąc, film jest bardziej przekonujący i realistyczny. Owszem, „Outlaw King” nie dorównuje cudownemu, diabelskiemu przedstawieniu Patricka McGoohana jako wyniosłego Longshanksa, ani nie ma doskonałej sekwencji defenestracji. Ale brakuje mu ociężałego początku „Braveheart” (pierwsze 25 minut); sceny zdrady, która wywołuje przewracanie oczami; również sceny, gdzie Wallace wjeżdża na koniu do komnaty szlachcica i łatwo ucieka (Dlaczego nie!); oraz nadmiernie długiej i nudnej sekwencji egzekucji w „Braveheart”, gdzie symbolika Chrystusa jest zbyt nachalna. Jest także bardziej historycznie dokładny, nie pokazując Szkotów w kiltach czy malujących twarze, ani nie fałszywie przedstawiając Roberta the Bruce’a zdradzającego Wallace’a, co nigdy nie miało miejsca (choć początkowo go publicznie wyrzekł, oczywiście z powodów politycznych, potajemnie wspierał jego wysiłek wojenny i później otwarcie to przyznał). „Outlaw King” ma swoje mniej istotne niedokładności: Elizabeth i Majorie faktycznie uciekły z Kildrummy Castle, razem z siostrami Roberta, ale zostały znalezione przez ludzi Edwarda krótko po tym; Edward II (Billy Howle) nawet nie był obecny podczas Bitwy pod Loudoun Hill, więc oczywiście pojedynek z Edwardem II nigdy nie miał miejsca; w rzeczywistości Edward I nie był jeszcze martwy, gdy ta bitwa została stoczona w 1307 roku, więc jego syn nie był jeszcze koronowany; królowa Elizabeth nie była zamknięta w klatce, ale siostra Roberta była; Anglikowie byli już zaznajomieni z szkockim formowaniem jeża w czasie Loudoun Hill i faktycznie zniszczyli to formowanie strzałami dziewięć lat wcześniej w Falkirk; Elizabeth była przetrzymywana w niewoli ponad siedem lat, zanim Robert mógł negocjować jej zwrot w 1314 roku po swoim wielkim zwycięstwie w Bitwie pod Bannockburn (film sugeruje, że to było znacznie krócej). Słowo końcowe: Jeśli lubisz realistyczne filmy średniowieczne, takie jak doskonały „Tristan + Izolda” (2006), koniecznie sprawdź „Outlaw King”. Film trwa 2 godziny i 1 minutę i został nakręcony głównie w Szkocji, ale także w Anglii. Mimo że jest to film Netflix, kosztował aż 120 milionów dolarów i tak wygląda. OCENA: B+/A-