Doskonałość. Myślę, że teraz od razu powiem, że to arcydzieło, naprawdę urzekające, fascynujące widowisko, które emanuje klasą z każdego poru. Często zdarzało mi się krzywić się i odwracać od tych,…
Doskonałość. Myślę, że teraz od razu powiem, że to arcydzieło, naprawdę urzekające, fascynujące widowisko, które emanuje klasą z każdego poru. Często zdarzało mi się krzywić się i odwracać od tych, którzy w dyskusjach filmowych bronią się słowami „to nie jest dla każdego”, ale tutaj nie mam wyboru, ponieważ ten obraz jest przeznaczony wyłącznie dla tych, którzy są oczarowani poetyckim pięknem i precyzyjnym filmowaniem na najwyższym poziomie. Ci, którzy szukają akcji w westernie z karabinem, nie muszą się zgłaszać, faktycznie ci, którzy szukają tylko popcornu na spędzenie wieczoru powinni trzymać się z daleka. Drugi film reżyserski Andrew Dominika to praca oparta na postaciach i dialogach, jej tematyczne serce tętni inteligencją i elegijnym pięknem. Fabuła koncentruje się na ostatnich dniach znanego bandyty Jesse'ego Jamesa i na tym, jak jeden z jego młodych uczniów dokonał na nim zamachu 3 kwietnia 1882 roku. Film porusza kwestie obecne w dzisiejszym społeczeństwie, świadczymy być może o pierwszym przypadku celebryckiego szału, widzimy, jak prasa gloryfikuje złą postać, jaką był Jesse James, zamieniając go w rodzaj esencjonalnego szlachetnego bandyty. Obserwujemy zbliżającą się groźbę pragnącą być jak jej bohater, młodego i podatnego człowieka, który sunie ku infamii zupełnie nieświadomy wszystkich pułapek i ironii wszystkiego. Strukturalnie film jest doskonały, a dla mnie film definiuje starą mowę o sztuce na srebrnym ekranie. Występy głównych aktorów są niesamowite, Brad Pitt osiąga szczyt kariery jako Jesse James, cały chwiejący się w złu, a jednocześnie idealnie pasujący do bajkowej postaci bandyty, którą z radością wykreowała prasa. Sam Rockwell wciela się w Charleya Forda, a tutaj udowadnia, że filmowe szefostwo naprawdę powinno zacząć dawać mu więcej dramatycznych ról, aby mógł się w nie zagłębić. Ale mimo że Pitt i Rockwell są dobrzy, obaj mężczyźni zostają w tyle za występem Caseya Afflecka jako Robert Ford, dziecięca emocja połączona z plamami ciemności, gdy Affleck układa idealne przedstawienie. Jak akademia mogła zignorować ten występ, powinno to być uważane za akt zdrady wobec amerykańskiego kina. Niewiele filmów pozostawiło mnie z otwartymi ustami z podziwu dla jakości, ale ujęcie po ujęciu, klatka po klatce, to jest naprawdę tak piękne, jak to tylko możliwe. Fotografia Rogera Deakinsa jest podniecająca dla oczu przy każdym montażu, czy to bujne zasłonięte śniegiem wzgórza, czy postacie w cieniu pojawiające się jak duchy z dymu lokomotywy, Deakins zdecydowanie cementuje swoją reputację jako mistrz swojego fachu. Ścieżka dźwiękowa od Nicka Cave'a i Warrena Ellisa doskonale uchwyciła atmosferę i teksturę dzieła, a Cave sam zagrał epizodyczną rolę jako muzyk uliczny w barze. Niewiarygodne jest myślenie, że to dopiero drugi film fabularny Andrewa Dominika, po ogromnie przyjemnym Chopperze z 2000 roku, teraz jest oczywiste, że Nowa Zelandia może się chwalić produkcją talentu, który, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, stanie się reżyserem równym najlepszym z nich. Jak na razie, Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda powinno być umieszczone obok Vertigo jako członek klubu, który przyjmuje tylko największe amerykańskie filmy wszech czasów, nawet jeśli był reżyserowany przez Kivi, mrugnięcie okiem, Ameryko. Arcydzieło. 10/10